5 czerwca 2020 roku miała odbyć się gala I edycji Konkursu Poetyckiego im. Kazimierza Hoffmana „KOS”. Ze względu na sytuację pandemiczną wydarzenie zostało przeniesione na jesień. W dniu urodzin Hoffmana wyemitowane zostało nagranie w którym Grzegorz Kalinowski przybliża postać poety. Poniżej pliku wideo prezentujemy treść w formie do czytania.
Dzień dobry Państwu. W tym roku po raz pierwszy, 5 czerwca, miała odbyć się finałowa gala Ogólnopolskiej Poetyckiej Nagrody im. Kazimierza Hoffmana, która ustanowiona została przez dyrektora Kujawsko-Pomorskiego Centrum Kultury. Ze względu na rangę i wymiar, jaką jest pierwsza taka nagroda w regionie Pomorza i Kujaw, mając za patrona tak wybitnego poetę jak Kazimierz Hoffman, kapituła uznała, iż formuła konkursu powinna być otwarta na wszelkie propozycje formalne i treściowe, tematyczne.
Nadesłano 176 tomów wierszy z całego kraju, a zważywszy na to, że to pierwsza edycja, niewątpliwie jest powód do radości. W tej puli znalazło się kilkadziesiąt znakomitych, wartościowych artystycznie propozycji. Niestety jest tylko pięć nominacji i tylko jedna nagroda główna, którą jest statuetka KOS-a. Decyzją kapituły, której przewodniczyła Iwona Smolka, spośród nadesłanych i biorących udział w konkursie na najlepszy tom wierszy wydany w 2019 roku, nominowanych zostało pięć tomów. Podaję w kolejności alfabetycznej: Urszuli Kozioł Znikopis, Jerzego Kronholda Pali się, moja panienko, Anny Matysiak Tiergarten, Jarosława Mikołajewskiego Głupie łzy oraz Siostra Piotra Mitznera.
Z oczywistych względów zaplanowana na dzisiaj gala została przeniesiona na 25 września 2020 roku i w tym dniu poznamy laureata tejże nagrody.
Z pewnością bywalcy Salonu Hoffman oraz czytelnicy jego utworów, znają tę twórczość, znają także dzieje patrona konkursu poetyckiego, warto jednak pewne fakty przypomnieć. Kazimierz Hoffman urodził się 5 czerwca 1927 roku. Ciekawe jest to, że w wielu źródłach, słownikach poetów, encyklopediach widnieje data urodzenia Hoffmana błędna – 1928 rok. Być może to ma jakieś znaczenie, rok nieistnienia poety. A ponieważ wszystko jest związane z poetą i literaturą być może ta pomyłka w jakimś sensie jest znacząca.Ale to może jest już moja nadinterpretacja.
Kazimierz Hoffman urodził się w Grudziądzu. Ukończył Wydział Filozoficzny Uniwersytetu. Adama Mickiewicza w Poznaniu. Debiutował w 1951 roku na łamach czasopisma „Nowy Tor”. W latach 1953–1981 był redaktorem w oddziale pomorskim Polskiej Agencji Prasowej. W 1989 objął funkcję prezesa powstałego wówczas bydgosko-toruńskiego Stowarzyszenia Pisarzy Polskich. W 2005 roku wyróżniono go nagrodą polskiego PEN Clubu. Zmarł 3 marca 2009 roku w Bydgoszczy. Był autorem dziewiętnastu tomów poezji oraz dwóch książek eseistycznych poświęconych malarstwu. W zasadzie tylko trzech autorów, pisarzy, z kujawsko-pomorskiego znanych jest w kraju jako tako. Pierwszy to Jan Kasprowicz, który istnieje w naszej świadomości z etykietą, przyklejoną przez Gombrowicza, poety o chłopskim rodowodzie i poety rozdartego pomiędzy chłopskością a ineligentkością. Twórcę monumentalnych hymnów oraz sonetów opiewających także ziemię kujawską. Stanisław Przybyszewski to z kolei twórca, jak to się mówi, o złej legendzie, skandalista, demonek znad Gopła, meteor Młodej Polski, często nazywany grafomanem, to oczywiście kolejne etykiety. Ci dwaj twórcy, to twórcy z przełomu XIX i XX wieku. I wreszcie twórca trzeci, z przełomu XX i XXI wieku, poeta z Bydgoszczy – Kazimierz Hoffman.
Najogólniej charakteryzuje się twórczość Hoffmana jako trudną, hermetyczną. Uważany jest za tzw. poetę osobnego, co jest oczywiście podkreśleniem jego sposobu bycia w poezji polskiej. Ta etykieta nie jest precyzyjna, jest ona może nazbyt wyświechtana i tak naprawdę niewiele znaczy. Faktem jest, że jest to poeta, który jak twierdzą znawcy, nie miał w literaturze polskiej swojego poprzednika. Nikt tak wcześniej przed Hoffmanem nie pisał. I faktem jest również to, że dzisiaj nikt nie podejmuje stylistyki Hoffmana, nikt go nie naśladuje. Na czym polega ten fenomen Hoffmana, niezwykłość jego poezji? Erudyci oraz egzegeci tej poezji twierdzą, że jest to poezja podlegająca nieustannej ewolucji twórczej. Wystarczy zajrzeć do debiutanckiego tomu pt. Trzy piętra domu i ostatniego Znaki. Ten pierwszy to świadectwo niepokojów poety po wielkim kataklizmie II wojny światowej. Są to wiersze w różewiczowskiej tonacji poetyckiej, oczywiście upraszczam, ale także twórcy rozpoznającego rzeczywistość jako skutek pewnego procesu, który rozpoczął się w kulturze europejskiej już od renesansu. Poeta, który dokonywał oglądu rzeczywistości i rozpoznawał w niej niepokojący proces. To zjawisko dostrzegało także wielu innych twórców. Chodzi o proces odchodzenia od sacrum, które było fundamentem naszej cywilizacji. Proces ten okazał się z biegiem czasu zabójczy. Nowy humanizm, laicki w jakimś sensie, humanizm, który przebóstwił rozum, doprowadził do cywilizacyjnej katastrofy. Czy ta katastrofa skończyła się wraz z końcem wojny II, czy też z końcem XX wieku? Oczywiście mamy wszelkie podstawy ku temu, żeby uważać, że nie, nic takiego się nie stało. Jeśli ta katastrofa nie doprowadzi do końca, to tylko dzięki temu, że może nastąpić powrót do korzeni. Ta swoista odnowa przymierza z sacrum. Wydaje mi się, że ostatecznym świadectwem takiego oglądu rzeczywistości jest właśnie ostatni tom Hoffmana zatytułowany Znaki. Bóg odnaleziony, który był i który jest, i będzie. Taka jest oczywiście w wielkim uproszczeniu poetycka konstelacja Hoffmana. Chciałbym jeszcze przywołać, to też jest zupełnie niezwykłe, bo konkurs imienia Kazimierza Hoffmana, także ustanowił, ustanowiona została nagroda, którą jest statuetka KOS-a. Dlaczego kos? Odpowiedź znajdziemy w jego tomie poetyckim pt. Kos i inne wiersze; ciekawa jest geneza tego wiersza. Co sprawiło, że Hoffman traktował kosa w sposób szczególny? Nawet do tego stopnia, że umieścił ptaka w tytule swego utworu. Ja miałem to szczęście pracując w „Kwartalniku Artystycznym” przygotować dwa numery monograficzne. Może za mocno powiedziane monograficzne, w każdym razie numery, w których znalazły się dwa bloki tematyczne poświęcone poezji Hoffmana. Przeprowadziłem również z nim dwie rozmowy, pierwszą w 1999, drugą w 2008. Ta druga rozmowa była połączona z promocją tomu poetyckiego pt. Znaki. Byłem zresztą redaktorem tego tomu i miałem wówczas sporo okazji, żeby obserwować różne reakcje Hoffmana, jego sposób pracy nad tomem. Jak to się wszystko zmieniało, ewoluowało, żeby dojść to tego co jest perfekcyjne.
Pytałem w pierwszej rozmowie o istotę poezji, przywołując Arystotelesa, stwierdzenie, że poeta jest bardziej prawdziwy w swych poszukiwaniach aniżeli filozof. Hoffman, odpowiadając, opowiedział historię, która przydarzyła mu się w Tleniu. Otóż wygląda to tak, przeczytam, zacytuję, żeby niczego nie przeinaczyć, ta wypowiedź jest szczególnie intrygująca i daje pojęcie o tym, w jaki sposób poeta dokonywał oglądu rzeczywistości, w jaki sposób przyglądał się szczegółom, drobiazgom, by po tym dojść do prawd uniwersalnych. Hoffman odpowiedział, tak brzmi ta jego odpowiedź: „wychodząc rankiem na taras znalazłem na ogrodowym stole martwego kosa. Skąd się tam wziął? Nóżki ułożone symetrycznie, schludnie, matowa czerń upierzenia sucha jak sadza, ale kiedy wziąłem ptaka w ręce stała się delikatnie, jakże delikatnie gładka. Ujrzałem i poczułem lśnienie tego ciałka. Wydało mi się zarazem, że kos jest jeszcze ciepły. Porażające wręcz doświadczenie. Tak, mówię tu o pięknie, wie pan, to było coś o czym marzy człowiek spoza nauki, dociec sedna, zbliżyć się do niego, być blisko…”. I dalej, komentarz do tego opisu: „Zdarzenie w Tleniu stało się dla mnie niezwykle cenne poznawczo. Tak to teraz widzę. Wydaje mi się, że wówczas, w przypadku tego kosa, pochowałem go w rogu ogródka, dane mi było przybliżyć się rzeczywiście do rzeczy samej przez bezpośrednie doświadczenie osobiste. Byłby to zatem w obrazie naoczności przykład redukcji fenomenologicznej. Być może, nie wiem, określenie nie jest w tej chwili najważniejsze. Ważne było i jest dla mnie dotąd przeżycie towarzyszące mi wtedy. Przeżyte doświadczenie”. To opis przejmujący, ale wskazujący także na pewne tendencje tej twórczości. Po pierwsze ta osławiona łaska szczegółu, o której pisał Tadeusz Komenda i po drugie, traktowanie niepozornego ptaka, kosa, jako fenomen, jako przedmiot, który staje się punktem wyjścia do filozoficznej refleksji.
Warto jeszcze przywołać jedno zdarzenie, żeby dopełnić, tego może nieco chaotycznego obrazu, ale przyznam, że kiedy myślałem nad tym dzisiejszym spotkaniem wiele pomysłów przychodziło mi do głowy, ale postanowiłem odwołać się również do ostatniego numeru „Kwartalnika”, który przygotowywałem w 2008 roku i który ukazał się właśnie w 2008 roku, i który to numer zaniosłem Hoffmanowi do hospicjum. W tymże „Kwartalniku” opublikowaliśmy tekst tzw. słowa wiążącego Zbigniewa Herberta, który wygłosił je 8 grudnia 1950 roku. W tym numerze są bardzo szczegółowe adnotacje, jak to się stało, że do tego tekstu dotarłem, kto jest jego właścicielem i jak w szczegółach to wyglądało. Słowo wiążące Herberta to wypowiedź, która zbudowana jest na kanwie czterech wierszy, z komentarzem do tych czterech wierszy Hoffmana, które później znalazły się w jego debiutanckim tomie. Herbert tego nie odczytał, nie wiemy kto to uczynił. Faktem jest, że nazwał Herbert Hoffmana „wybrańcem spadających gwiazd”. Bardzo poetycko… wybrańcy bogów, wybrańcy losu. No i tutaj, w tej konwencji mieści się ta charakterystyka.
Cóż takiego ciekawego powiedział Herbert siedemdziesiąt, prawie siedemdziesiąt lat temu, bez kilku miesięcy. Mówił o tej poezji, która jest intelektualna, która wymaga czujnego współdziałania odbiorcy. Jest to poezja świadcząca o nieprzeciętnej kulturze literackiej i skłonnościach do wyrafinowania. Ale jednocześnie pojawia się tam nakaz prostoty, co odczytywał Herbert i to także wiąże się z samą koncepcją języka poetyckiego Hoffmana, który często odwoływał się do języka codziennego, ale także tłumaczył w jaki sposób ten język codzienny uczynić językiem artystycznym. Ale to już są szczegóły które można znaleźć w dzienniku Hoffmana. Jakąś wadą, czy może niekoniecznie wadą, ale coś co może nie w pełni akceptował Herbert było to, że treści u Hoffmana są zanadto zaszyfrowane, tajemnicze, może niejasne. Artur Sandauer, który kiedyś recenzował Wiersze wybrane, pisał że siedemdziesiąt procent tych wierszy to wiersze niezrozumiałe, co nie przeszkodziło napisać mu recenzji bardzo pochlebnych o tych wierszach. Ale z drugiej strony, jeśli przyjrzymy się poezjom, wierszom wybitnych poetów, chociażby Celana to łatwo zauważyć, że te wiersze są równie trudne, nieprzeniknione wręcz. Są głębią, niezwykłością. I w jakimś stopniu należałoby, być może, tę twórczość jakoś porównać, zresztą Hoffman Celana także przywoływał. Herbert się nie pomylił i myślę, że cała twórczość Hoffmana zawiera właśnie te elementy, które w pełni charakteryzują wiersze Hoffmana, począwszy od pierwszego aż po ten ostatni tom.
Gdyby już zamknąć te rozważania myślę, że siła poezji, moc poezji Hoffmana, ona się nie bierze z nadmiaru metafor, nie bierze się z nadmiaru wyszukanych środków poetyckich, ale bierze się z opisów od dobrze zaobserwowanego detalu, to jest właśnie ta znamienna łaska szczegółu, opisu czy też narracji, które prowadzą poza to co jest przedmiotem, co jest szczegółem, prowadzą do tego co, poprzez to co widzialne i uchwytne, ku temu co jest gdzieś głęboko ukryte. Zagęszczają się w tę poetycką wizję. Siła takiej literatury tkwi w ogołoceniu, a nie spiętrzeniu metafor. Warto jeszcze powiedzieć, że cała twórczość Hoffmana, już wcześniej wspominałem o związkach z Różewiczem, którego Hoffman cenił najwyżej z poetów polskich, choć nie ze wszystkim się zgadzał, co pisał Różewicz w swoich wierszach i z nim polemizował, oczywiście polemizował, pisząc wiersze, jak on je nazywał – wiersze interwencyjne, uzasadniał swoje racje. To dotyczyło wiary. Hoffman był człowiekiem głęboko wierzącym i, o ile może w kulturze i także w XX i XXI wieku pojawiają się te pytania o sacrum w poezji, o to jakie ono ma znaczenie, być może właśnie Hoffman dzięki wierze to sacrum ocalał i dlatego ten jego świat poetycki jest tak inny od wielu światów poetyckich równie wybitnych poetów. Możemy oczywiście o tym dużo mówić. I jeszcze jedna uwaga, gdy pytałem Hoffmana o inspiracje, o czym mogą Państwo zresztą przeczytać w Dzienniku czy w tych rozmowach, to on wyraźnie wskazywał na dwóch takich duchowych ojców tej poezji, czyli to był Hölderlin przede wszystkim i także Rilke. Szczególne zachwyty widać w wierszach nad Ósmą elegią Rilkego. Jeśli chodzi o inspiracje filozoficzne to pozostawał pod wpływem św. Augustyna, Jaspersa, Heideggera. Być może się to wydawać trochę dziwne i skomplikowane, bo Heidegger, jego sposób dochodzenia do jakichś prawd, które i tak nie zostaną nigdy wyjawione, był szczególnie bliski Hoffmanowi, ponieważ on, Heidegger, pytał o te podstawy bytu, podstawy istnienia, które bliskie były Hoffmanowi.
To jest oczywiście ważna literatura, wielka literatura i w jakimś sensie Kujawsko-Pomorskie Centrum Kultury składa niejako przez tę nagrodę, ogólnopolską nagrodę, na którą wpłynęło tyle tomów, i tylu poetów wybitnych, współczesnych, składa hołd temu autorowi, temu poecie z Bydgoszczy. Dziękuję.