Na 1. edycję Ogólnopolskiego Konkursu Poetyckiego im. Kazimierza Hoffmana o statuetkę KOSa wpłynęło 171 tomów poetyckich, spośród których do nagrody głównej nominowano (wybierz nominowanego aby przeczytać tekst rekomendacji):
Urszula Kozioł, Znikopis
Świetny tom liryki, tristów, pożegnań ze światem, ale nie ze słowem. Czytając ten tom, musiałam jednocześnie myśleć o późnych wierszach starego Iwaszkiewicza. Także o jego prośbie – „w starości, w samotności zostań ze mną piosenko”. Najprostsza piosenka, najcelniejsze, zwyczajne słowa zostały przy liryce Urszuli Kozioł. I chociaż „Ciemność oswaja mnie coraz głębiej / odwracam się do słów / uciekam się pod ich obronę” to słowa tej poezji zachowują swoją moc. Nie poddają się, nie tracą energii, siły kreacji. Wystarczy przywołać wiersz z poprzedniego tomu Klangor zatytułowany Animulko, absolutne arcydzieło liryki. Owa apostrofa umierającego do swojej duszy, owo słynne „Animula vagula blandula”, do którego to zwrotu przymierzali się poeci różnych krajów i języków („duszyczko ulotna, miła, gościu, druhu mego ciała, dokąd się wybierasz teraz, blada, smutna, zagubiona, bez swej dawnej wesołości”) w wierszu Urszuli Kozioł staje się „babulką” i „bidulką” i tak w tych zdrobnieniach pieszczotliwych, w mowie potocznej odnajduje się „animulka” – ta własna, powszednia, trochę ludowa, a także ta rzymska sprzed tysiącleci.
W tym tomie utwór Moje sylwestry wpisuje się w długą listę arcydzieł liryki polskiej. Innym równie wspaniałym wierszem jest Nagle powiało na mnie chłodem. Tak się śpiewa samotność, opuszczenie, poczucie zanikania siebie – osoby fizycznej.
Od samego początku poetka przywołuje do swoich wierszy poezję dawnych mistrzów. Tradycja nie jest martwym, erudycyjnym ornamentem. Jest to siła, do której można się odwołać, gdy trzeba wyrazić sprawy najtrudniejsze.
Owe niteczki wiążące materię wiersza z tradycją wielkiej poezji, z całym spectrum odniesień kulturowych, znaków płynących z obrazów, muzyki, lektur, są niezwykle dyskretne, niemal niezauważalne. Nadają jednak wierszom Urszuli Kozioł ten wyrazisty znak ciągłości, wpisania się w wielki obraz trwającej przez wieki kultury śródziemnomorskiej.
Tom mówiący o samotności, o umieraniu, o zanikaniu przywołuje „dziurawe sny” i dziurawą jawę, stan, gdy rzeczywiste i nierealne mieszają się ze sobą. I nie ma w tym nic dziwnego, bo poetka mówi: „Wierzę w rzeczy niewidzialne / w niesłyszalną muzykę”.
Jerzy Kronhold, Pali się moja panienko
W tej liryce otwiera się przed nami czuła, wrażliwa pamięć, która z fotograficzną dokładnością odtwarza miniony świat. Zarazem mierzy się z historią, przypomina to, co wciąż grozi całemu światu – przemoc, agresja, nietolerancja, zapędy totalitarne. „Pali się!” to okrzyk grozy i przestrogi, który tak w XX jak w XXI wieku jest równie istotny, gdyż ostrzega przed złem.
Ważny jest szczegół, liczy się przenikliwe spojrzenie, które z czułością wydobywa najmniejszą rzecz niosącą w sobie ciężar emocji. Jest to liryka, która nie broni się przed uczuciem, pozwala by prawda miłości, cierpienia i smutku znalazła swój wyraz w słowach.
Ta poezja nie tylko upamiętnia, ale też nie pozwala zapomnieć. Jest dyskretna, mówi głosem ściszonym, zawsze w pierwszej osobie. Przylega do świata, nie szuka dystansu, mimo że przywołuje lata minione, światy, które odeszły. Zakorzenienie w historii, w rodzimym pejzażu, w dziejach przyjaciół jest możliwe dzięki sile pamięci i sile uczuć. Odnajdujemy w tym tomie wiele portretów – czułych i precyzyjnych. Są charakterystyką człowieka, tu znajdziemy świetne portrety ojca, niekiedy całej wspólnoty w latach sześćdziesiątych XX wieku. Niedopowiedzenie, zawieszenie głosu mówi tu więcej niż dosadne określenie zobaczonej i odczutej sytuacji. Czuła pamięć i uśmiech przez łzy – tak najkrócej można określić ten nierówny (druga część jest niepotrzebna) tom poezji.
Anna Matysiak, Tiergarten
Tiergarten to dzielnica Berlina, w której jest wielki ogród zoologiczny. Zwierzyniec, w którym znajduje się również człowiek. Istota na wskroś biologiczna, obdarzona pierwotnym lękiem, pędem ucieczki, mimikrą. Oddzielić się od świata zwierzęcego jest bardzo trudno. Tym ciemnym światom trzeba postawić tamę, „kiedyś powiedzieć: zaczynasz się tu, a tu kończysz”, ale chyba nie jest to możliwe.
Ten poetycki świat jest otoczony ciemnością, a zarazem wyrasta z ciemności kosmosu, z czerni nierozpoznanych instynktów. Tu można się tylko skulić w poczuciu permanentnego zagrożenia. Ciało, krew, limfa, ścięgna, kości – wszystkie błony i skóry, i naskórki są przedmiotem oglądu, są fizycznym człowiekiem, poranionym, obolałym, któremu w oddali majaczy absolut. Jedna z najbardziej autoironicznych wypowiedzi lirycznych, autodestrukcyjnych (odzywają się echa II wojny światowej) jest także tropicielką absurdów życia i odnajdywaniem żyjącej śmierci.
Tom stanowi bardzo konsekwentną, zwartą wypowiedź z ostrymi, zapadającymi w pamięć obrazami.
Jarosław Mikołajewski, Głupie łzy
Jedna z najbardziej prywatnych, intymnych poezji. Bez maski, bez przybierania kostiumów, mówi o uczuciach. W niej toczy się rozmowa żywych ze zmarłymi, dziwne, często surrealistyczne sny mieszają się z rzeczywistością. W tej liryce odnajdziemy wszystkie stany emocjonalne – lęk i melancholię, ironię i radość, a także smutek, jaki towarzyszy przeczuciu śmierci. Jarosław Mikołajewski pisze lirykę oszczędną, używa słów z rozmysłem, wie, co może uczynić słowo i jakie są jego znaczenia.
Czytam o płynących głupich łzach, a pod spodem tego wiersza odzywa się strofa Mickiewiczowska. I słyszę jak polały się łzy czyste, rzęsiste. Płacz nad zbyt wielkim pięknem, nad bezpowrotnie traconym światem, nad życiem, które mija w wierszu Mikołajewskiego kończy się westchnieniem tęsknoty. To wspomnienie dziecięcej radości, to jeden obraz bombki błyszczącej na choince równoważy smutek przemijania.
Między czasem dorosłego a czasem dzieciństwa przebiega linia ryzyka, które potwierdza życie. Między zobaczonym wulkanem a morzem biegnie granica zagrożenia, a zarazem wiedzy o tożsamości. Potwierdzanie siebie i odnajdywanie się we wciąż ponawianej próbie dowodu na własne istnienie jest gestem łączącym w jedno różne przestrzenie i czasy.
Dwie, jak sądzę, najważniejsze cechy wyróżniające tę lirykę z dziesiątków innych tomów – to czułość i współczucie. Obejmują one cały świat stworzony, biednych ludzi, zmęczonych i pozbawionych domu, uchodźców, zwierzęta i rośliny.
Piotr Mitzner, Siostra
Wspaniały, jednolity tom, którego trzy poematy stanowią szkielet zbioru i prowadzą myśl autora od problemu – choroby psychicznej, rozdwojenia, pęknięcia osobowości poprzez szukanie własnej tożsamości, do scalenia rozbitego domu. Pęknięte na pół jest miasto, samotny, opuszczony człowiek z niepełną pamięcią, a katastrofa obejmuje cały wszechświat. Ratunkiem jest odzyskanie zamazanej pamięci, dotknięcie tego, co jest bolesną raną, ukrytym dramatem w tych wierszach. W tej rzeczywistości, która nagle przemienia się, odzyskując zawartą w sobie przeszłość, realizm i surrealizm są obok siebie.
Czytając wiersze tego poety, dostrzegamy ukrytą w nich grę znaczeń, przesuwanie sensów w związkach frazeologicznych. Jest to jedna z najbardziej dynamicznych, odrębnych wypowiedzi lirycznych. Odkrywane są neologizmy, czasami sugerowane tylko jednym słowem, urwanym wersem, pogłosy znanych powiedzeń, dokładne rymy zmieniają się w asonanse. Ważne są bowiem te szczeliny, zerwania w związkach frazeologicznych, odkrywanie przewrotnych znaczeń w potocznych odzywkach, w oswojonym języku, który zaczyna się buntować przeciwko oczywistym formułom. Trzeba, jak mówi poeta, stworzyć „ze starych słów nowy wiersz”.
Te wiersze każą się zastanawiać nad nieoczywistą rzeczywistością. Co wynika z porzekadeł, z banalnych sformułowań, z dziecięcych piosenek, co może w nich odkryć wyobraźnia językowa. W tej poezji język przekorny, szukający nowych znaczeń, odwracający sensy, ten język pragnie być blisko rzeczywistości. Musi dokładnie obejrzeć ją, a raczej posmakować, aby wydobyć jej sens. Sens wierszy Mitznera bywa bardzo gorzki, ale zawsze fragmenty rozbitego świata dążą do scalenia, a poezja jest obroną zagrożonego życia.
Jury w składzie: Iwona Smolka – przewodnicząca, Wojciech Banach, Grzegorz Grzmot-Bilski, Grzegorz Kalinowski, Robert Mielhorski oraz Marek Siwiec postanowiło, że statuetka KOS-a za najlepszy tom poetycki 2019 roku oraz nagroda pieniężna w wysokości 15 000 zł trafiły w ręce Pani Urszuli Kozioł. Laureatka odebrała nagrodę osobiście.
Uroczysta gala ze względów na pandemię Covid-19 została przesunięta z miesiąca czerwca i miała miejsce 18 września 2020 roku w Salonie Hoffman Kujawsko-Pomorskiego Centrum Kultury w Bydgoszczy. uroczystość poprowadził Dariusz Jakubowski a muzycznie ją uświetnił Apolinary Polek & Dobry Diabeł. Konkurs został objęty honorowym patronatem Marszałka Województwa Kujawsko-Pomorskiego. Partnerem wydarzenia był Hotel City.