Na czwartą edycję Ogólnopolskiego Konkursu Poetyckiego im. Kazimierza Hoffmana o statuetkę KOSa nadesłano 239 książek poetyckich wydanych w roku 2022. Dnia 13 kwietnia 2023 roku Kapituła Konkursu w składzie: Iwona Smolka (przewodnicząca), Anna Janko, Grzegorz Kalinowski i Robert Mielhorski nominowała do nagrody pięć tomików:
Wojciech Bonowicz, Wielkie rzeczy (Wydawnictwo a5)
Jest autorem najbardziej lapidarnych wierszy.
Paradoksalnie, przy wydawałoby się oczywistej prostocie tego poetyckiego zapisu, nie jest to liryka łatwa. Często sprozaizowany zapis, niemal sprawozdanie z tego, co otacza człowieka, mówi o tym, co jest wyraźne, czytelne, a zarazem każe się domyślać ukrytego, ciemnego wnętrza. Tam kryje się niepokój, ból, niejednoznaczność. Słowa, które nazywają uczucia, są w tych wierszach skrzętnie pomijane. Poeta nie nazywa samotności – samotnością, nie użyje słowa tęsknota, ani miłość. Te wszystkie nazwy pojawią się w nas – czytelnikach, gdy spotkamy opis samotnie spędzanego wieczoru, mężczyzny, który patrzy na zdjęcie.
W tej poezji obrazy często są układane równolegle, obok siebie i niekoniecznie łączą się w sposób logiczny. Nie zachodzą na siebie, każdy z nich obejmuje inny, odrębny skrawek rzeczywistości. I dopiero z ich układu, z kolejności ich występowania, buduje się jakaś odrębna rzeczywistość, która porusza naszą wyobraźnię i wrażliwość.
Trochę surrealizmu, przekornej, niemal dziecięcej wyobraźni, odrobina uśmiechu i lekkiej ironii i z tych elementów powstaje obraz miasta w zwyczajnym dniu, który nagle urósł i stał się baśniowym stworem. Ta poezja lubi konkret, rzeczywistość wyrazistą, która się nieoczekiwanie odgina, a my musimy się w niej odnaleźć.
Poeta przedstawia zobaczone i przemyślane drobiny życia. Fragmenty, które powinny nam coś powiedzieć o całości, z której zostały wyjęte. Mamy się domyśleć, aby uzupełnić ledwie zarysowaną opowieść, ledwo naszkicowany obraz. I nagle znajdujemy się w środku historii, brutalnych wydarzeń. Niedomówienie jest cechą tej poezji maksymalnego skrótu, z której przemawia wieloraka rzeczywistość.
Krystyna Dąbrowska, Miasto z indu (Wydawnictwo a5)
Czuła, wrażliwa liryka, w której uczucia są wyraźnie zasygnalizowane, a my, czytelnicy odnajdujemy niepokój, tragedię rozstania, ból i zachwyt – wszystkie najważniejsze stany emocjonalne. Zapisane dzieje miłości są historią zdrady, narastającego cierpienia, a później dochodzenia do siebie, odzyskiwania równowagi psychicznej, wybaczenia. Zapis kolejnych etapów tej miłosnej historii jest również zapisem odnajdywania drogi do życia. Układ wierszy o psychicznym bólu przypomina układ trenów.
Czy po rozstaniu z ukochanym liryki o miłosnym cierpieniu, o raniącej pamięci, są nadal wierszami miłosnymi? W tej poezji, która potrafi zachować dystans do najtrudniejszych emocji, a zarazem pokazać je jako żywe, miłość splata się z bólem i uwikłaniem. Dystans do siebie, do przeżywającego „ja” lirycznego uwalnia tę poezję od wszelkiego sentymentalizmu.
Świetne porównania, które składają się na wyrazisty opis, pojemne metafory, czasami humor, lekka ironia i autoironia sprawiają, że te wiersze mienią się wieloma znaczeniami.
Każdy niemal wiersz jest opowieścią, która zmienia się w metaforę nadającą inny wymiar opowiedzianej historii. Pierwszą, oczywistą warstwę wiersza tworzą realia. Zobaczone ostro, wyraźnie, bez upiększeń. Tak, to niemal zdjęcie powierzchni życia, jego naskórka. Trzeba wejść głębiej. Zobaczyć, zarejestrować, zastanowić się. Te czynności i ten intelektualny namysł połączony ze zmysłem empatii konstruują większość utworów tomu Krystyny Dąbrowskiej.
Wojna w Ukrainie, czas okrutnej historii stał się dla wielu poetów wyzwaniem. Poetce udało się to, co najtrudniejsze – przekazać całą grozę, okrucieństwo i ciężar poranionego istnienia, bez używania wielkich słów. Wspaniała metafora miasta z indu obejmuje zarówno wytrzymałość metalu, jak i ludzką odporność na zło i odporność psychiki poddanej ekstremalnemu ciśnieniu. Ten obraz martwych ciał widzianych z kosmosu, w reporterskim zapisie, gdzie ważne jest każde słowo, długo pozostanie w naszej pamięci.
Anna Piwkowska, Furtianie (Społeczny Instytut Wydawniczy Znak)
Mądry, poruszający tom liryków, jak każdy tom Anny Piwkowskiej zachwyca swoją formą. Wiersze śpiewne, rytmiczne, w których rym i rytm są tak naturalne i swobodne jak oddech narracji, są wirtuozowskim popisem poetyckiej wypowiedzi. W tym stylu nie ma niczego, co raziłoby sztucznością, a zgromadzone w wierszu piękności świata, stają się przedziwną zasłoną ukrywającą niepokój, poranienie, tajemnicę śmierci i przeznaczenia.
Furtianie tutaj nie pilnują bram klasztoru lecz tajemnego przejścia między światem żywych a zmarłych. Pilnują również wydzielonej enklawy dla miłości i wspólnego istnienia. Bowiem ten tom tyleż mówi o śmierci, co o miłości, i o nowym życiu.
Wiersze będące wyznaniem wiary, że kiedyś, w innej, drugiej przestrzeni spotkamy naszych ukochanych zmarłych, łączą się z mądrym namysłem nad ludzkim losem, przeznaczeniem i tym niejawnym łącznikiem między kolejnymi pokoleniami. Jest to pytanie o nić DNA i o naszą tożsamość w upływającym czasie.
Ile razy w życiu trzeba od nowa zbudować swój świat? To pytanie dotyczy niemal każdego, kto przeżył druzgocącą klęskę. To jest pytanie uciekinierek z Ukrainy, to jest pytanie tych, którzy ocaleli z Zagłady. Śmierć, która krąży pod skórą wszystkich liryków tego tomu, ma wiele twarzy i prowadzi ze sobą cały szereg postaci ludzi bliskich, ale także tych wywiedzionych z ukochanych książek.
Kim jest „ja” w swojej najgłębszej istocie, co o niej stanowi, co ginie, a co trwa w ciągłej zmianie czasu. Są to wiersze o miłości będącej podstawą i przyczyną każdego życia. Ta miłość przywołana przez poetkę trwa mimo wojen, śmierci, wyniszczającego cierpienia.
Urszula Sieńkowska-Cioch, Dwie trzecie wody (Fundacja Słowo i Obraz)
Intrygujący jest tytuł tomu. Mówi się, że szklanka jest do połowy pełna lub do połowy pusta. Dwie trzecie – raczej sugeruje, że wypełni się cała, ale czy to dobrze, czy źle? W tych wierszach więcej jest stłumionej rozpaczy niż śladów optymizmu. Narracja powściągliwa każe nam się domyślać o jakim wydarzeniu pisze poetka. To nie jest zwarta opowieść, są to raczej wysyłane sygnały, które powinniśmy odczytać.
Jest to liryka powściągliwa, pełna zaskakujących skojarzeń, dobrych porównań. Ważna jest forma utworu. Każdy wiersz oparty jest na powtórzeniu tej samej frazy, która rozbija logiczną spójność wypowiedzi. Toczy się ukryty dialog, tyle tylko, że każda z osób mówi sama do siebie. Powtórzenia są jak echolalie. Ktoś, kto powtarza te same słowa nie dba o ich sens. Stwarza klisze.
Mam wrażenie, że cały tom jest opowieścią o najgłębszej samotności, o byciu uwięzionym w schemacie, w niemożności określenia siebie.
W tych wierszach wszystko co najważniejsze jest ukryte pod spodem. Domyślamy się, że przekazują nam dramat utraty, śmierci, oddalenia, że mamy przed oczami światy, które się przenikają – ten zewnętrzny i ten utajniony, dramatyczny, którego sens niekiedy sygnalizuje tytuł wiersza.
W świecie przenikania nic nie jest jednoznacznie określone. Samo bycie jest opatrzone znakiem za-pytania. Ta nieoczywistość dobrze określa stany emocjonalne bohaterki. Rzeczywistość jest płynna, podlega ciągłym zmianom, które wydają się absurdalne. Te wiersze niosą ze sobą niepokój, poczucie zagrożenia.
Marcin Zegadło, Martwe i Ozdobne (Instytut Mikołowski im. Rafała Wojaczka)
Tom dojrzałej, mądrej liryki, która ma wiele rejestrów, wyraźną dykcję, trudną do podrobienia. Na tom składają się trzy odrębne cykle. Pierwszy nosi tytuł Psia piosenka.
Po każdym z tych wierszy zapada cisza. Martwe zagarnia obszar życia i tym ważniejsze, bardziej konieczne staje się samo „jest” i „jestem”. Słowa, które podtrzymują istnienie.
Wiersz Zimne zabawki zamyka zdanie: „Bo miłość to jest trumienka, która udaje kołyskę”. Miłość i śmierć – dwa wielkie tematy, tutaj dają się poznać w skromnym pejzażu. Podwórko, jedno drzewo, słychać głosy bawiących się dzieci. Drogą wzdłuż torów idą rodzice, dziecko i stary pies. Niewidoczna, razem z nimi idzie śmierć. Z kilku najprostszych elementów poeta tworzy uniwersum. Wszystko na co patrzy narrator jest kruche, zagrożone rozpadem, unicestwieniem. Poczucie znikania tego, co zdarza się „za plecami, niezauważone”, każe z uwagą i miłością patrzeć na świat. Nie jest on obszerny, a przecież mieści się w nim to, co najważniejsze.
Obrazy nakładają się warstwami. Są to proste rejestracje tego co widać. Nic nadzwyczajnego, nic, co zasługiwałoby na specjalne wyróżnienie. Z ułożenia tych warstw, z ich kolejności buduje się nad-rzędny sens, a my, czytelnicy, czujemy jak nadciąga ciemność, jak nigdzie wprost nie nazwany, powstaje mrok śmierci.
Stany emocjonalne bohatera lirycznego nigdy nie są wprost nazwane. Nie ma takich słów jak „brak”, „utrata”, „cierpienie”, „samotność” i towarzyszących im takich pojęć jak „lęk”, „obawa”, „pociecha”. Wiemy jednak, tylko z tej prostej rejestracji obrazów, że o tym właśnie te wiersze mówią.
Cykl ostatni to Stan zapalny. Brawurowy, groteskowy, sarkastyczny opis, niemal diagnoza stanu świadomości polskiego narodu. Narodu kochającego się w bohaterskiej śmierci, tworzącego lukrowane obrazki wojenki, ozdobne kicze powstania, fałszującego powagę śmierci. Ten cykl jest w ostrym kontraście do poprzedzających go wierszy. To jest inny sposób mówienia, łagodny smutek zastępuje gniew, sprzeciw, gryząca ironia. Cykl ten jest koniecznym domknięciem i dopełnieniem mądrej i czystej liryki.
3 czerwca 2023 poznaliśmy laureata IV Ogólnopolskiego Konkursu Poetyckiego im. Kazimierza Hoffmana.
Decyzją kapituły nagrodę – statuetkę KOSa autorstwa Adriany Wituckiej oraz 15 tysięcy złotych ufundowanych przez Marszałka Województwa Kujawsko-Pomorskiego Piotra Całbeckiego, otrzymała Krystyna Dąbrowska.
Uroczystą galę prowadził Tomasz Raczek, a muzycznie ugościł nas zespół Marynata Gypsy Trio.