Harmonie

1.
Im starszy jest ten poeta, tym jego wiersze bardziej są scedzone. Utwory są niedługie, wersy krótkie. Przerzutnie znaczące. Tak łowi się Znaki; daje nam je świat, inni ludzie, Bóg. Trzeba usłyszeć i zapisać. Ani jedno, ani drugie nie jest łatwe.
Świat opiera się słowu poety, tak, jak opiera się barwnej plamie kładzionej przez malarza, kresce rysownika, dźwiękom wprowadzanym przez kompozytora. Usłyszeć (ujrzeć) znak świata to odnaleźć (wybrać) właściwe słowo, zwrot, barwę, pauzę.
Znaki dawane przez świat, przez innych ludzi, wchodzą w nasze egzystencje, odbijają się w nich – w plastycznej materii ciał i dusz. Odebrane właściwie, wyłowione czułymi receptorami z chaosu komunikatów – nadają sens życiu.
To też p r z e d e w s z y s t k i m (w mocnym, pierwotnym znaczeniu zwrotu „przede wszystkim”) znaki niepojętego, pozamaterialnego, ukrytego i nadprzyrodzonego. Dla chrześcijanina – osobowego Boga. Nie układają się one w religijnej poezji Hoffmana w narrację. Bóg też opiera się ludzkiemu słowu. On – niewysławialny, niewyrażalny, którego nie wolno przedstawiać, a przecież inspirujący sztukę, głoszącą Go słowem i intensywnym sensem milczenia.

2.
Znaki innych. Poezja Kazimierza Hoffmana jest do głębi intertekstualna. Wyczulona na inną poezję, na malarstwo, filozofię, muzykę. Wszystkie te bodźce, tematy przekształca Hoffman, jakby czerpiąc z nich esencje (w dwu znaczeniach: istoty i skondensowania). Stara się, by właśnie te esencje stawały się jego wierszami.
Tak postępując, odwołuje się do erudycji czytelnika. Ale umiarkowanie, w tym znaczeniu, że tylko czasem niezbędna jest znajomość intertekstu, by móc zrozumieć, przyjąć wiersz nawiązujący się do dzieła literackiego, filozoficznego, do obrazu malarskiego, utworu muzycznego.
Wdzydze Kiszewskie według Mariana Danielewicza – to opis konkretnego obrazu. Nie jest to jednak opis dokładny, zawiera wiele niedookreśleń. Rozmaicie możemy odtworzyć sobie ów obraz na podstawie lektury wiersza. Możemy na przykład zobaczyć powierzchnię laserunku, gładką jak lustro przyjmujące pola i las, albo też powierzchnię gruzłowatą, z impastami. Zależnie od takiej lub innej konkretyzacji inaczej przyjmiemy wiersz. Tak jest zawsze, także w każdej ekfrazie, lecz tutaj wydaje się to szczególne, Hoffman bowiem w opisie często wychodzi od techniki malowania, skupia się na niej. Wymaga od czytelnika malarskiego widzenia. Sugeruje je chociażby poprzez fachowe nazywanie kolorów. Stąd „ochra łąki za oknem, trzy kulki cynobru… w koronie drzewa” czy „widok… palonej ochry z punktem bieli u szczytu”. Albo w fabule wiersza przenosi nas do pracowni malarskiej: „Zapach oleju na płótnie, koniecznie na lnie napiętym” (Blask). Albo, jak w omawianym wierszu Wdzydze Kiszewskie… używa dla opisu obrazu wyszukanego porównania: „połać pola / w kolorach skórki sczerstwiałego chleba z nadgryzką soli”. Epitet „sczerstwiałego” wskazywać może na różnicę odcienia pomiędzy niepokrojonym chlebem czerstwym a świeżym. Chodzi tu jednak raczej o twardość powierzchni obrazu. Słowo „czerstwy” oznacza nie tylko „suchy”, „zeschły”, także – ponadto „krzepki”, „rześki”, dobrze wyglądający. „Nadgryzki soli” zaś mogą odnosić się też do obrazu, to jakieś biele na jego powierzchni, a mogą też należeć do będącego członem porównania chleba. Albo też wprost do tego, co przedstawione zostało na obrazie: do jakiej przyprószonej bielą (szronem, nawozem sztucznym) zaoranej roli. Biel ta – nieco dalej w tekście – mieni się, świeci mocniej, opalizuje – zmieniając się w „opal”. Mamy więc obraz – artefakt malarski, to co zostało na obrazie przedstawione i wiersz – dzieło poetyckiej sztuki. Obraz Danielewicza zaś przedstawia pejzaż o zachodzie słońca – „brzask odwrócony , świetlistą klamrę dnia, a w kontekście tomu – także świetlistą klamrę życia.

3.
Jest to poezja wyraźnie religijna (choć brak w niej modlitewnych inwokacji). Silny jest za to topos Boga-artysty. Świat przedstawiany, współczesny, jest utrzymywany przez poetę siłą jego wiary w to, że „nie ma nicości / skoro patrzy we wszystko / oko bez powieki // ogarnia i trzyma”. Jest więc to siła Bożego spojrzenia, przenikającego rzeczywistość. To On daje znaki: „tu, o! trój- / listna koniczynka, / jedna z tych przedustawnych harmonii, których / w tym świecie przedstawionym dokoła, spójrz no, nie brak”. Przerzutnia w środku słowa (trój / listna) to (kontrolowany) wyraz zachwytu poety (który „wstrzymuje oddech”). Lecz to także aluzja do Trójcy Świętej – rzeczywistej „przedustawnej harmonii”. Ona j e s t, daje spójność widzianemu, umożliwia nam wszelkie spekulacje, a także spaja fantazje sztuki.

4.
Spójność świata, wiersza, obrazu, utworu muzycznego – to spójność życia, ona jest d a r e m. W poprzednim, niedawno wydanym (Sopot 2007) tomie Hoffmana A-dur – słowo „dar” się powtarza. Darem jest „udzielony czas”. Jak długi? – o to pytać nie wypada. Życie bywa w obu tomach też elegijne i może mieć elegijną, narracyjną, nieco rozlewną formę. Też to widać w wierszu z incipitem: „Wspaniała zieleń, ciężka od / czerni…”. Lecz bujności przeciwstawiona zostaje „forma sucha” i to wtedy, gdy:

[…] piszemy o sobie
dla tych, których kochamy

forma jest sucha. Pęka przez to,
roni kroplę

Zrodzona z „suchej formy” kropla – to znak, którego nie da się zastąpić, dany innym („tym, których kochamy”). Bohater scedzonej liryki Hoffmana nie jest introwertykiem. Jest ciekaw świata: ludzi, widoków, obrazów, muzyki. Docierającym często do tego, co głębokie w ludziach, poprzez dzieła ich sztuki.

5.
Wiara w harmonię jest wiarą. A jako wiara ogarnia całego człowieka, jego wszelkie władze, jego intelekt, emocje, wolę; także jego pamięć. Również gdy pamięć przywodzi koszmary. (Wiersz Pamięć: „O zmierzchu, o tej samej wciąż porze, / przychodzi skądś / człowiek z toporem. Ma puste oczy, robi swoje / i odchodzi powoli jak przyszedł”). Co to znaczy: „robi swoje”? W tym prostym opisie złożonym z dwóch poprawnie zbudowanych zdań nie jest powiedziane to, co najważniejsze. Dlaczego owo miejsce pozostaje puste? Albo znaczenie owego „robi swoje” ma być dla wszystkich oczywiste, albo (z jakichś względów) zostaje wyparte ze świadomości podmiotu, albo jest niemożliwe do wyrażenia.
Milczenie jest w miejsce tego, czego nie można wyrazić. Czas? Śmierć? „Puste oczy” – mogą być oczodołami Śmierci-kościotrupa, a mogą być to oczy ślepca. Wiara w harmonię łączy się z wiarą w Opatrzność. W Zamysł, według którego wszystko, rzecz każda, każde istnienie obdarzone zostaje indywidualnością, swoim jedynym, niepowtarzalnym „ja” – „chmura, pagórek, drzewo, głaz”… Lecz owo „ja” rzeczy umyka poezji często emocjonalnej, subiektywnej albo spekulatywnej, nieczułej na znaki obecne w wyglądach świata. Obraz poetycki, skażony w ten sposób, nie jest pewny, pewniejszy jest obraz malarski: to, co zostało namalowane i jak. A więc pagórek, drzewo, głaz na obrazie malarza, który starał się docierać do owego „ja” przedmiotów i zjawisk tak nietrwałych, jak chmura.
Czy oznacza to, że Hoffman nie ufa swojemu widzeniu? Swojemu rozpoznawaniu znaków harmonii – bez pośrednictwa innych dzieł? Bez, jak napisał w Nad kartką „ściągi”? Być może. Być może również, że to wyraz skromności. Ale zostawmy takie przypuszczenie. W wierszu Nad kartką mowa jest o braku inspiracji, o tym, że mimo chęci (twórcy) brak mu wewnętrznej dyspozycji. Nie inspiruje natura: umilkła zięba, która nie chce stać się własnością wiersza („siada bez głosu, niczyja”), ogłuchł las. Nie dostarcza też inspiracji lektura pism filozofa (Franza Brentano, intuicjonisty). Tyle, że przecież ten wiersz o braku inspiracji powstał, i to powstał rytmicznie składny, skomponowany, zwarty. Należy też do tych utworów Kazimierza Hoffmana, w których fraza jest ważna, a przerzutnie nie rozrywają toku składniowego, lecz go podkreślają: „pragnienie jednego: r y t m u wiersza: / ruchu / do przodu po linii prostej: z rozłożonymi akcentami”.

6.
Ten poeta przemilczeń, ekfraz, cytujący filozofów (i dzielący ich zdania na linijki własnego wiersza) wierzy w harmonię objawiającą się w sztuce – nie tylko jemu, także – co dlań naoczniejsze – innym: malarzom, muzykom. Wiara łączy się z nadzieją – zapierającą (w wierszu) dech, wymagającą dlatego pauzy i przerzutni międzystrofowej. Tak pisał w tytułowym utworze tomu Stary człowiek przed Poematem (1999):

pisze, pisze od dawna
tłumiąc
zachwyt

on, stary człowiek przed Poematem; bo
że go d o z n a,

wie. Tymczasem: wprawki […]

Harmonia nie jest wcale czymś oczywistym w sztuce, a przecież każda forma – w spięciu z tematem, jeśii z tego spięcia wyjdzie zwycięsko – harmonizuje. A w wierszu Nad Wdą z tomu Trwająca chwila włożył w usta rozmówczyni-malarki takie słowa:

malarz krajobrazu winien chodzić po polach
z pokorą w sercu pamięta pan to słowa Constable’a

A pouczony bohater (zarazem podmiot autorski) mówi w zakończeniu wiersza: „dzień będzie ciepły i wszystko zmierza ku ugrom i złotu”.
I to mimo okrucieństwa i absurdalnych zdarzeń jakie obserwujemy w ściółce leśnej. Żuk atakowany przez cztery zajadłe mrówki, osłania „czułkami skorupę głowy / i jakby Sens pchał go dla przekory tylko / idzie dalej / w stronę mrowiska”…
Wierzy w tajemnicę harmonii, podziwia ją – mimo wszystko.

Kazimierz Hoffman, Znaki, Biblioteka „Kwartalnika Artystycznego”, Wojewódzki Ośrodek Kultury w Bydgoszczy, Bydgoszcz 2008

[Za: „Kwartalnik Artystyczny. Kujawy i Pomorze”, nr 4 (60)/2008]