Malowane – bliskie sercu

Kazimierz Hoffman zatytułował swoją książkę poświęconą ulubionym malarzom i ich dziełom Przy obrazie – nie przed obrazem, ale właśnie przy. Tytuł ten wyraża bliskość, ale też… jakby niewiarę w możliwość stanięcia z obrazem „twarzą w twarz”. Obecność w dziele sztuki pewnego nadmiaru, przekraczającego zwykłą percepcję i horyzont oczekiwań zdaje się przekonywać autora, że nie wystarczy widzieć. Dlatego odnosi się wrażenie, że Hoffman nie tyle stoi przed obrazem, co… kręci się wokół niego. Próbując go zrozumieć zagląda do duszy malarza, zerka na pejzaż, który stał się jego inspiracją, podczytuje książki i wywiady z artystami, bo wszystko to może być pomocne w rozszyfrowaniu hieroglifu. Zrozumienia obrazu należy szukać również poza nim samym, co
w przypadku sztuki współczesnej – a taką w tej książce Hoffman się zajmuje – jest szczególnie uzasadnione, gdyż operując zmiennymi i nierzadko niepowtarzalnymi autorskimi kodami, wymaga ona konfrontacji naszego oglądu ze słownymi deklaracjami twórców. Oczywiście nie oznacza to, że można na tym poprzestać. Należy jeszcze (a właściwie przede wszystkim) – tak jak czyni to zresztą Hoffman – uważnie patrzeć okiem wyćwiczonym w wielu muzealnych i galeryjnych „potyczkach” i – co ważniejsze – nie wolno zatracić wrażliwości, zarówno emocjonalnej jak i czysto wizualnej. Prezentacjom Hoffmana towarzyszą one obie, chociaż momentami opis wyraźnie zdominowany jest przez jakości zmysłowe, które jednak w ujęciu Hoffmana mają swoje emocjonalne konsekwencje, o czym świadczy chociażby dostrzeżenie bolesności w kolorze. Autor szkiców potrafi docenić walory rysunku, ale dopiero wkraczając w krainę barw czuje się jak… smakosz na dobrym przyjęciu. Z lubością opisuje te właśnie jakości obrazów, zanurza się w kolorach – wręcz popisuje dookreślaniem ich subtelnych odcieni.
Niestety to właśnie formalne aspekty obrazów powodują, że autor grzęźnie w terminologii fachowej – w środowiskowym żargonie, a te sprawiają, że próba oddania wrażenia jakie wywołuje dzieło malarskie środkami językowymi staje się porażką. Fachowość bowiem wobec artyzmu jest bezsilna, a opis na niej oparty – martwy. Dzieje się tak zresztą chyba mimowolnie i wbrew wstępnej deklaracji autora, który napisał, że: „Język tych tekstów nie jest językiem profesjonalnego znawcy sztuki”. Na szczęście przeważnie nie jest, ale nie udało się całkowicie uniknąć pułapek wyrażeń „zbyt mądrych”. Rażą na przykład sformułowania takie jak: „witraż jest modyfikatorem światła”, które nie przeszkadzałyby w publikacji podręcznikowej, tutaj jednak wydają się zgrzytem. Dlatego wolę kiedy Hoffman, patrząc na witraż powie po prostu, że „jest (on) jak plaster miodu ujrzany pod słońce”. Od fragmentów’ szkolarskich – zdradzających pewne zacięcie dydaktyczne autora – wolę te partie
tekstu, w których Hoffman rozmarza się przy obrazie – odpływa w poezję. Wolę, kiedy przedstawiając obraz pisze: „Oto czarny krawiecki manekin na trójnogu, rzucający żywy, p o r u s z o n y cień na szarą ścianę – w chwili, gdy czerwony goździk w lewym dolnym rogu opowiada płomień…”. Takie właśnie opisy obrazów są największym atutem tej książki. Hoffman potrafi opowiedzieć obraz tak, że się go jednocześnie widzi i… pragnie zobaczyć, a to jest i trudne do osiągnięcia i niezwykle istotne.
Książka, zgodnie z założeniem jej autora – ma być „próbą odczytania (obrazów) po swojemu”, co wzbudza moją pełną aprobatę, gdyż sztuka tak naprawdę kierowana jest zawsze (z wyjątkiem sztuki propagandowej i masowej) do pojedynczego człowieka. Żyje o tyle, o ile staje się dla niego ważną i każda pełna zaangażowania percepcja wzbogaca jej istnienie (choć oczywiście nie każda zasługuje na odnotowanie). Książka ta, będąc przykładem wrażliwego odbioru pokazuje właśnie jak dzieła sztuki mogą odbijać się w oczach i duszy człowieka. Obrazy jednak nie zostają tu uwewnętrznione, nie stają się częścią prywatnej mitologii – pozostają sobą, bytami samodzielnymi, wzbudzającymi ciekawość i zachwyt.
Publikacja jest zbiorem króciutkich tekstów gatunkowo zróżnicowanych. Znajdziemy tu fragmenty rozmów, wiersze, cytaty, uwagi typowo podręcznikowe (o witrażu i intarsji), teksty krytyczno-artystyczne, osobiste refleksje. Krótko mówiąc, książka ma formę sylwiczną, co wynika być może z poszukiwania formy bardziej pojemnej – zdolnej unieść pogmatwanie i pogubienie w obliczu obrazu, przed którym stajemy przecież z całą naszą nagością – wrażliwością, zranieniem, brakami, ale przed którym też często odruchowo uzbrajamy się w strzępy wiedzy, terminów, cudzych słów, poznanych wcześniej obrazów. „Forma bardziej pojemna” demaskując te mechanizmy odbioru jest zarazem formą niedojrzałą, bo wyrastającą z niedojrzałości. Ma ona jednak możliwość pokazania procesu dojrzewania do odbioru dzieła sztuki, jak to się dzieje w przypadku obrazu
Jadwigi Kotlarczykowej Nad Wdą, który Hoffman dwukrotnie opisuje – raz w formie krytycznej, a raz w postaci poetyckiej refleksji. Opis przechodzi z tekstu do wiersza, pokazując w ten sposób pracę myśli, tworzenie się pewnego ładu, krystalizowanie się obrazu w świadomości odbiorcy.
Przedmiotem dociekań i… „oglądań” są tu dzieła artystów – nazwijmy to – mniej znanych, prowincjonalnych – Bydgoszczy, Torunia, Gdańska, Żnina, co właśnie stanowi dużą zaletę tej książki, gdyż każdy wie, że prowincja ma swoją duszę, rzadko jednak pamięta się, że dusza ta ma również swoje oblicze i swoje głosy – niekiedy niezwykle ciekawe. Wśród interesujących Hoffmana obrazów dominują pejzaże (Z. Papke, K. Jułga, T. Wachowiak, J. Kotlarczyk, J. Sawicka, H. Burchart-Świtalska, M. Danielewicz). Znajdziemy tu jednak również szkice poświęcone witrażom (E. Kwiatkowski), obrazom intarsyjnym (E. Kapłoński) i te najciekawsze – poświęcone twórczości bardziej metaforycznej – obrazom J. Witt, J. Gurdy, W. Łajminga, A. Nowackiego, T. Małachowskiego. Szkoda, że nie każdego z tych malarzy twórczość została tu zaprezentowana w postaci ilustracji.
W każdym razie książka ta na pewno będzie interesująca dla tych, którzy wypowiedzi Hoffmana mogą skonfrontować z opisywanymi przez niego obrazami, a tych którzy tej twórczości nie znają niewątpliwie zachęci do poszukiwań.

Kazimierz Hoffman, Przy obrazie, Kujawsko-Pomorskie Towarzystwo Kulturalne, Bydgoszcz 1998

[Za: „Kwartalnik Artystyczny. Kujawy i Pomorze”, nr 3 (23)/1999]