Rzecz na swoim miejscu

Krzysztof Nowicki w poprzedzającej jego ostatnią książkę Przed Mowie, dedykowanej Kazimierzowi Hoffmanowi, wyznał testamentalnie: „Odnalazłem się po latach. Ucząc się od ciebie łaski szczegółu i swoistej pokory wobec świata. Wreszcie skromności, która przypomina, że rzeczywistość ma jeszcze wymiar, o jakim usiłowałem zapomnieć, a nie jest tylko kalendarzem, który odmierza historia”.
Umierający przyjaciel powiedział o Hoffmanie (tym samym o jego poezji) rzeczy najważniejsze. Łaska szczegółu, swoista pokora wobec świata, skromność.
Nad tytułowym wierszem tomu umieścił Kazimierz Hoffman motto z Hölderlina. Dociekliwi odnajdą te słowa w Orle. Tam też wypowiedziane zostały nader istotne pouczenia dla każdego czeladnika sztuki poetyckiej, a dla mistrzów – utwierdzenia w duchowym rygorze regulującym wszelkie miary wiersza: „Und was du hast, ist / Atem zu hohlen”.
Hoffman jednak wybrał z tej sekwencji:

Denn wo die Augen zugedeckt,
Und gebunden die Fiisse sind.
Da wirst du es finden.
Denn wo erkennest,

Co miało być po przecinku?
Przytaczam oryginalną wersję tego, co nad Kosem brzmi po polsku: „gdzie oczy zakryte i związane nogi, / tam znajdziesz”.
Przytaczam oryginalną wersję, bo szerzej objawia się w niej motyw, który zapewne pobudził decyzje poety do postawienia słów Hölderlina nad inicjalnym wierszem tomu.
W urwanym tekście Orła to, co „znajdziesz” tam (we śnie), gdzie „rozpoznasz”, to oddech.
Erudycyjne fioritury byłyby wobec książki Kazimierza Hoffmana niestosowne i bezczelne. Świadom tego, pozwalam sobie nie ukrywać skojarzeń, jakie wywołał we mnie opisywany przezeń cud, bo cudem („cudem
prawie”) nazwie to zdarzenie na końcu tomu, więc odwołuję się do dwóch
jeszcze faktów poetyckich spoza omawianego zbioru. Jeden to Święty Kevin i kos Seamusa Heaney’a, drugi – to ostatni wiersz z Którego nie było Rafała Wojaczka zaczynający się słowami: „Kochankowie moi umarli poeci”.
Heaney ukazuje świętego Kevina modlącego się z rozpostartymi ramionami w celi tak ciasnej, że jedno ramię zatopionego w modlitwie wystaje za okno i na odwróconej ku niebu dłoni siada kos, wije gniazdko i składa w nim
jajka. Kevin przeniknięty bezpośredniością dotykalnego konkretu, jego szczegółowego zaistnienia, „świadom swego włączenia w sieć wiecznego życia”, postanawia trzymać rękę cierpliwie, całymi tygodniami, „aż młode się wyklują, opierzą, odfruną”.
Inna wrażliwość na szczegół przypomniała mi wiersz Wojaczka, który śmierć umarłych poetów nazywa przecinkiem: „Ich śmierć przecinkiem, wciska się w tok zdania”.
Przecinek Hölderlina i przecinek Wojaczka. Przecinki i dywizy Hoffmana. Żadna morfologia porównawcza. Choć

Każda rzecz odsyła do innych, ale jest wyraźna
i na swoim miejscu;

trwa.

To odsyłanie ma bowiem w poetyckiej teleologii Hoffmana walor eucharystycznego odesłania wiernych. Jego dynamiczny sens można by w innych kategoriach porównać z „podatnością” wielowartościowych pierwiastków
na wiązanie się z innymi pierwiastkami, co wydaje się bliskie hermeneutyce albo synestezji. A rzecz jest prostsza i jakby najpierwotniej bezpośrednia. Znaczy tym, że jest i przez to, że jest. Na swoim miejscu.
O co tu chodzi? „Chodzi o zbawienie duszy”.
„Pierwiastkiem” Hoffmana, rzeczą Hoffmana jest dusza (ów „oddech” w wierszu Hölderlina), którą się o d s y ł a, by ją znaleźć tam, gdzie „jest wyraźna i na swoim miejscu; trwa”.
Łatwo (i może ładnie) tak powiedzieć. Ale co to konkretnie znaczy, kiedy mówię, że „pierwiastkiem” Hoffmana jest dusza, i wiem, że „chodzi o zbawienie duszy”?
Jeśli myśl o zbawieniu szuka pomocy w ujęciach teologicznych, natknie się na ów „moment ostateczności”, kojarzony z widzeniem Boga i zmartwychwstaniem ciała, ale intuicyjne przeczucie tego momentu znajdzie (często bezwiednie) jako jego o d b i c i e w „momentalności” duszy. Inaczej mówiąc dusza staje się „momentalna” w tym sensie, że lgnie do momentu, do szczegółu. Do mgnienia, które trwa:

raz jeszcze, nie wiadomo który to już z rzędu, od-
słania się w nim obraz, a raczej

szczegół:
zadziwiające! Oto nieustannie żywy zapach
lakieru (!) łódeczki z drewna: trzyletnie
dziecko, wyciąga ją z wody, unosi nad
prążkowaną światłem płyciznę na plaży
koło Helu bodaj, przytula, mokrą, do policzka by
wdychać cudowny dlań
zapach!

i to trwa.
(Dwoje ludzi o zmierzchu)

Ten dawny wiersz Hoffmana, wcześniejszy od pomieszczonych w Kosie i innych wierszach, daje pojęcie o tym, co nazwałem „podatnością” do łączenia się (duszy) z innymi „pierwiastkami”. To łączenie się jest osmotyczne. Zapach lakieru, jakim pomalowana była drewniana łódeczka, wspomaga trwanie nie tylko siebie (zapachu-lakieru-jakim-pomalowana-była-drewniana-łódeczka), ale – łódeczki, prążkowanej światłem płycizny, trzyletniego
dziecka; tego wszystkiego, co pozostało jako „najbardziej / dojmujące doznanie o b e c n o ś c i morza”.
Podobne temu fenomeny nie podlegają jedynie mechanizmowi synestezji czy intymnej hermeneutyki. Ich zakres duchowy obejmuje przestrzenie i doznania numinozum.
Powtarzający za Lévinasem, że „zawsze wypowiedziane zostaje tylko jedno słowo: Bóg”, poeta poddaje wizje i zdania szczególnej ascezie składni. Wyczula je na drobiazg, na szczegół, na moment właśnie. Jego wiersze są nie
tyle ujęciami (lirycznymi), ile „uchwyceniami”.
Takie momentalne „uchwycenie” (czasem – najczęściej – równe zachwyceniu) pozwala mu Wydobyć epifanię zdarzeń i rzeczy. Nie tylko przez „draśnięcia” słów czy samych głosek, ale i przez częste dywizy łamiące słowa, by
w miejscu łamania ukazały w roziskrzeniu tę

zieleń z krztyną u-
gru ugru złocistego, chłodne wino cienia.

Albowiem to

nic
niemalże, a
trwa. I mówi o człowieku
w zgodzie z naturą.

Błogosławiona drobiazgowość i szczegółowość Hoffmana znajduje swoje uzasadnienie (i wyraz) w cytowanym przezeń zdaniu Leibniza (wiersz zatytułowany jest Leibniz): „Dusza całego owada / pozostanie przynajmniej tylko
w jednej części / żywej jeszcze, która zawsze będzie na tyle / mała, aby być bezpieczna od działania / tego, który rozdziera czy rozrywa tego / owada”.
Chodzi o tę część na tyle małą, aby była bezpieczna od działania tego, który rozdziera. Czasem tak małą, jak przecinek. Czasem tak nikłą, jak zapach. Ale to w nich się zbawia (trwa) „najbardziej / dojmujące doznanie obecności”. Czy – ja k u świętego Kevina – doznanie „włączenia w sieć wiecznego życia”.
Zdaje się, że to jest odpowiedź na pytanie, „czy kos m o ż e usprawiedliwić nas przed Bogiem. Chodzi o zbawienie duszy”.

Kazimierz Hoffman, Kos i inne wiersze, Kujawsko-Pomorskie Towarzystwo Kulturalne, Bydgoszcz 2003

[Za: „Kwartalnik Artystyczny. Kujawy i Pomorze”, nr 4 (44)/2004]