Ten, kto pyta, czy poezja ma jakiś związek z filozofią, znajdzie odpowiedź, czytając poezję Kazimierza Hoffmana. Panuje tu zgodna symbioza i nie powinny nikogo odstraszać nazwiska wielkich filozofów, jakie się na stronicach
jego tomów pojawiają, potwierdzając otwartość i niewinność tego naturalnego dyskursu między księgą filozofa i dziennikiem poety.
Nie dajmy się odstraszyć nazwiskami Husserla, Adorna, Schellinga, Lévinasa czy Hegla. Lektura ostatniego tomu wierszy Hoffmana Znaki daje przeżycie tak pełne, że odsuwa niejako potrzebę omawiania go, potrzebę jakiejkolwiek obcej interwencji. Ta poezja nie tylko pisze się, ale też opisuje się sama, choć jest otwarta na spotkania. Cechująca ją zwartość nosi zarazem cechy wielkiej łagodności, pochodzącej z wybranych źródeł,
które dostępne są wszystkim, choć nie wszyscy z nich czerpać chcą lub potrafią.
Patronuje tym wierszom skupienie, otwarta wrażliwość i delikatność w dotykaniu świata, z którego wybiera się jedynie niezatrute pędy. Czy znaczy to, że pominięte jest milczeniem zło, że popada się w anielstwo?
Odpowiedzią jest gniewny wiersz o Larkinie. A poszło o co? O zlekceważenie wiary, o ustawienie jej na równi z zabobonem. Bo Hoffman nie wykręca się od odpowiedzi na pytania najważniejsze, choć transcendencja
i wiara pojawiają się w jego wierszach tylko okazjonalnie. Zawsze jednak lub niemal zawsze towarzyszy jego poezji ściszony chorał, nawet wówczas, kiedy na plan pierwszy wybija się głos pojedynczy, zawsze bardzo osobisty. Wydaje się bowiem prawdą, że to, co najintymniejsze w sztuce, najdalej mierzy w swoich zaklęciach.
Jeśli dla Hoffmana poezja jest treścią i najpoważniejszym działaniem życia podporządkowanego transcendencji (nie waham się używać tu tego słowa), to nic dziwnego, że tyle uwagi poświęca jej w swoich wierszach. Nie tylko o obraz idzie bowiem w wierszu Odsiew, ale również o poezję, gdy pisze „by nie przechylić, łamiąc porozumienie, niejako harmonię pomiędzy znakiem a znaczeniem”. Czy nie jest to wypowiedź odnosząca się również do jego własnej sztuki? „Czystość i lekkość rysunku” – oto, co poetę interesuje. I ta wiedza, że „nadmiar w żadnym wypadku nie powinien dziwić”, bo – „dodajemy to od siebie” – przecież właśnie życie dane jest nam w nadmiarze. Jednak on sam w swoich wierszach trzyma się jednego: unika nadmiaru, oczyszcza, wydobywa. I umie zachwycić prostotą, jak w pięknym wierszu Wilga, czy w tym przerażającym, zatytułowanym Pamięć.
Jest tylko jeden taki poeta jak Kazimierz Hoffman i powiedzmy Mu, że o tym wiemy.
[Za: „Kwartalnik Artystyczny. Kujawy i Pomorze”, nr 4 (60)/2008, Głosy o Znakach Kazimierza Hoffmana]