W 1960 roku ukazał się debiutancki tomik wierszy bydgoskiego poety Kazimierza Hoffmana (rocznik 1928). Przed rokiem w Bydgoszczy wydano obszerny, bo liczący prawie 250 stron, jego wybór z lat 1952–1994. Książka ta daje znakomity, bardzo trafny, jak sądzę, przegląd dotychczasowego dorobku tego niezwykłego, choć wciąż za mało znanego poety.
Poeta, taki jakim mogę go sobie wyobrazić na podstawie tego, co i jak napisał, musi być osobą niezwykle skupioną i skoncentrowaną, cichą i łagodną. Taki też jest bohater jego wierszy. Delikatnie porusza się wśród materii świata. Aby cokolwiek o tym świecie powiedzieć, o człowieku w nim i z nim związanym, jego kondycji
i losie, sensie wszystkiego, trzeba umieć dostrzegać drobiazgi, znajdować właściwą wagę, że z małych, najmniejszych części składa się obraz całości.
zawsze lubił takie drobiazgi, ceni je umysł, odpoczywa i
trafia w dziesiątkę
(Odpoczywający La Mettrie)
Albo inaczej jak dosłownie możemy przeczytać w innym wierszu, że:
Trwa praca: szczegół
po szczególe
spala się obraz.
(Tamayo odpada)
Wypowiedzi są niezwykle oszczędne. A i to może zbyt wiele powiedziane, bowiem często ocierają się, są bliskie milczenia. Cecha ta dominuje. Owo zbliżanie się do ciszy, drobiazgu, szczegółu, można rozumieć w odniesieniu do aktualnej rzeczywistości, ale nie jakiejś krótkotrwałej, doraźnej, lecz odnoszącej się do sytuacji człowieka dwudziestego wieku. Powoli tonie on w chaosie, natłoku, szumie wywołanym nadmiarem informacji, globalizacją doświadczeń. Paradoksalnie: wiedząc więcej, wiemy coraz mniej. Niczego nie przeżywamy, nie poznajemy głęboko i prawdziwie. W takim wymiarze wiersze Hoffmana są wyrazem sprzeciwu wobec współczesnej cywilizacji.
To jednak wydaje mi się być zbyt uproszczoną wykładnią, choć w jakiejś mierze uzasadnioną, która przy tym znacznie zubożyłaby wymiar dzieła tego poety. Stara się on wyrazić esencję; to, co w życiu człowieka najważniejsze, a może tylko opowiedzieć drogę do niej. Pełne bowiem wyrażenie oznaczałoby rozwiązanie
Tajemnicy. Tak więc droga byłaby próbą opisywania, manifestowania wciąż od nowa, tego co jest niewyrażalne. Stąd tak wiele w wierszach tych nieokreśloności, strzępów, oszczędności w wypowiadaniu, urywków, drobiazgów. Nad jednoznacznymi formułami dominują aluzje, niedomówienia, pauzy, które znacznie więcej sugerują niż są w stanie, i chcą, oznaczać.
Dodatkowym przy tym i istotnym szczegółem jest zapraszanie czytelnika do współuczestnictwa, do współrozumienia i współodczuwania. Trzeba aby to on uruchomił swą wyobraźnię i wrażliwość, by nic był tylko biernym obserwatorem, lecz wraz z poetą próbował rozumieć i pojmować, przeżywać i czuć.
Wiersze Hoffmana cechuje, mimo pozornej fragmentaryczności, niezwykła precyzja. Są konsekwentne w swej poetyce, co daje również efekt jednolitości świata poetyckiego, a także konstrukcji samego tomu. Owszem, trudno – i to wcale nierzadko – przebić się przez samą tylko powierzchnię wersów, zdań, z wielkim wysiłkiem
udaje się je odczytywać. Ale to przecież jakaś zasada organizująca konstytuująca tę poezję. Są w niej odwołania do faktów związanych ze sztuką, konkretnych jej przejawów i postaci obrazów, rzeźb, tekstów w postaci literackich, wydarzeń codzienności, trawestacje dzieł prawdziwych czy fikcyjnych, wreszcie potężny i liczny
zasób odwołań do świata natury, zwłaszcza jej roślinnej części.
Tu wchodzimy w kolejny, niezmiernie istotny krąg poezji Hoffmana. Natura jest u niego rzeczywistością, tematem wciąż obecnym. Świat budowany z jej składników, oprócz wspomnianych już roślin, opiera się w głównej mierze na stworzeniach niewielkich: owadach, ptakach, a więc znowu takich przejawach życia, o których istnieniu
najczęściej wiemy doskonale, ale które postrzegamy tylko w jakichś szczególnych chwilach, w mgnieniach sekund. Nigdy, albo rzadko tylko, obserwujemy je w jakimś dłuższym ciągu ich jednostkowych bytów. Tymczasem one również współtworzą nasz wspólny kosmos. A czyż człowiek nic jest takim samym mikrozjawiskiem, w swym mikroświecie, w którym traci czas na zajmowanie się jakimiś mikrosprawami? Smutne? Zapewne, ale przecież smutek jest częścią życia, bo każda jego forma, przejaw, są skazane na klęskę. Dlatego może uszanowanie należy się wszystkim, choćby najmniejszym drobinkom materialnym lub niematerialnym.
szczegół nadaje wielkość wszystkiemu co małe
(Chory przed obrazem)
Los człowieka jest ze swej natury tragiczny, ale też głęboko ludzkie jest to, czego doświadcza: zachwyt i zwątpienie, przerażenie i ufność. Człowiek przecież jest w stanie, umie dostrzegać i oceniać to, czym jest piękno i co jest dobre. Buduje więc swój duchowy świat, wiedząc zarazem, że jest on zaledwie cieniem prawdziwego istnienia. A wie między innymi dlatego, że ma świadomość przemijania. Przemijalności wszelkich form. Niemniej jednak zdecydowanie opowiada się po stronie życia. Mimo jego krótkotrwałości, przemijalności wszelkich doznań i uczuć. Najelementarniejszym przejawem życia jest ruch, przeciwieństwo stagnacji, bezruchu czyli śmierć.
Manifestację takiej postawy zdaje mi się zawierać wiersz: Do Ronnie Petersona, który zginął na torze w Monza: „zostaje ruch // wielość odczuć i doznań ruchu […] zostaje ruch // wielość odmian lub ujęć ruchu”.
Dlatego więc trzeba podejmować wysiłki nazywania, określania tego, co nam się przydarza i tego, co wybieramy sami. Pisanie wiersza, to chwila kiedy powstaje, w której przy pomocy słów na mgnienie świat zostaje zatrzymany jak w nieruchomej fotografii.
nazywając rzecz
utwierdzam byt
przeczytać można w zamykającym wybór wierszu Na skraju.
Tom Przenikanie to zapis ludzkiego losu, wyznaczanie kręgów egzystencji tak, by stworzyć własny świat, prywatną ojczyznę złożoną z tego, co choć maleńkie może i nieznaczne, ma swoje miejsce i wagę. To nauka życia po prostu. Umieć dostrzegać świat w całym jego bogactwie i niezmierzoności szczegółów jest najistotniejsze, bo wtedy doświadczyć można radości istnienia, odnajdywać swoiste piękno, uczyć posługiwania się fantazją, wyobraźnią, pozwolić głębiej przeżywać wciąż od nowa urodę życia.
Zaś sposób postępowania zdają mi się tu wyznaczać dwie przesłanki: jedna zaczerpnięta z buddyzmu Zen, bliska kontemplacji, stylowi maksymalnie zwięzłemu, tematom zazwyczaj związanym z naturą, przyrodą, wyznającą pewną szczególnego rodzaju jedność podmiotu z przedmiotem, a co wszystko razem poprzez obraz i refleksję pobudza wyobraźnię odbiorcy. Druga przesłanka, niemniej ważna w odczytaniu tej niezwykłej, „osobnej” poezji, zamyka się w sławnym zdaniu Ludwika Wittgensteina: „O czym nie można mówić, o tym trzeba milczeć”. Dlaczego więc poeta próbuje poznawać, odczytywać znaki, deszyfrować znaczenia, dlaczego zdarzają mu się zachwyt i smutek, po co budzi myśli, poddaje się olśnieniom? Ano chociażby po to, aby „zobaczyć dźwięk”, uchwycić na chwilę „istotę fenomenu”, „poznać materię od jej strony najcichszej”, a nade wszystko:
To, co zapisze potem (zapisze krótko)
oddaje stan,
jaki niekiedy można odczuć: piszemy o sobie
dla tych, których kochamy
[*** (Wspaniała zieleń, ciężka od…)].
Kazimierz Hoffman, Przenikanie, Kujawsko-Pomorskie Towarzystwo Kulturalne, Bydgoszcz 1996
[Za: „Kwartalnik Artystyczny. Kujawy i Pomorze”, nr 4 (16)/1997]