Do suki Rosalin
przy wpatrywaniu się w jej zdjęcie
z panem swoim, Omarem E. Rivierą
1
Sądząc po pozach, jest już po wszystkim i macie się
dobrze:
pan w swoich szortach, ty w ciepłym zleniwieniu
od uszu po ogon (bo nozdrza
wciąż drgają) rozłożona niżej
i cała w swej urodzie: białe omaszczenie muś-
nięte złocieniem Jezu jak ja lubię naraz ten odcień
2
wiele lat temu czytałem książkę
z której pamiętam parę zdań zaledwie, ale
jakich ważnych! nie do zapomnienia. O czym? o
tobie, tak, o t o b i e właśnie, o
rzeczy m y ś I o n e j
(warunek: mocno) i – uchwyconej; o pewnym
to-oto w czego istnienie nie ma sensu wątpić
3
nie wątpię: w i d z ę. Oto jest (już) przy mnie, tuż, u
dłoni: czuję chłód, zdrowy, psiego nosa! ja,
stary człowiek raptem skuszony do
przygody z tobą, z daną ab-
solutną, jak rzecz nazwał w końcu autor książki. Że
wątpił potem
w siłę własnej tezy? cóż,
jego sprawa,
a nam wcale przydatna, bo
to co klęską jest dla filozofa, bywa wygraną
u poety
tak mówią
i trafnie. S t ą d nasze spotkanie.
4
słuchaj
niezbędność zwierząt nawet poza czasem. Śmiertelnie
chory kapelan szpitala miejskiego w niedużej wówczas B
kolega z dzieciństwa, ode mnie starszy (...) pod
łóżkiem nocnik z moczem jak smoła, przy nim ratlerek
a może i mieszaniec z mordką
wzniesioną ku
zwisającej ręce: sama kość i skóra. I słowa szeptem: nie
mogę wyobrazić sobie Nieba
bez niego, bez tego pieska przy mnie; dwa dni później umarł
z nadzieją, która też mnie trzyma.
5
suka labrador: dana absolutna fana z Polski, co
czytał Husserla jakże dawno temu
i zapamiętał.
6
Omar, co za piękne imię pana, no jasne: t w e g o: wy-
łącznie i na zawsze, tu nie może być „ale”. Zresztą on, oni
czują doskonale, że busola w palcach często
nie wystarcza (tak było przecie tym razem) i mają was
przy sobie, bezwzględnie b l i s k o
stale
powiedz, czy miał wówczas szorty
które ma na zdjęciu, uśmiechnięty (a może i
spięty w niejasnym rysie twarzy tak częstym u ślepców)? że
smycz, to zrozumiałe! ta
7
go pociągnęła po twoim szarpnięciu a potem już wszystko
było jednym cudem bo cudem j e s t zejście w dymie i w la-
mentach dwadzieścia pięter spokojnie do windy,
zjazd w dół
i w y p r o w a d z e n i e (truchtem już) tuż
tuż przed zapadnięciem się studziesięciu Pięter w ruchu spo-
wolnionym, jak u Titanika, kiedy schodził sztorcem, ze śrubą
na końcu, w nieruchome głębie
tak to wyglądało w kwadracie
ekranu mojego sharpa w mieszkaniu przy Cichej
8
wciąż mi towarzyszy skrupulatna pamięć
w i d o k chwil z tamtego wtorku
a jednak
tym samym palcem łaskoczę was o b i e
za zwisającym uchem
cecha
opadnięcie, przyleganie; jest w tym coś
bliskiego, coś o p i e k u ń c z e g o
w stosunku do czego
– żuchwy?
– ucha środkowego?
w stosunku do kogo
– pani?
– pana swego?
znak,
że można liczyć
że ja cię nie opuszczę?
ucho
wasze
w bezliku bogactw Natury
jesteście rozpoznawalne.
9
no właśnie. Skąd liczba mnoga w mowie do ciebie
j e d n e j, skąd się tutaj wzięła jakaś suka jeszcze?
wiesz,
10
jamniczka szorstkowłosa, moja; już nie młoda; los
nam spłatał figla, los przestawił role: to
ja j e s t e m przy niej i
ona coś w i e, kiedy nagłym ruchem
kładę ją na grzbiecie i badam, licząc od ogona,
przy sutce pierwszej – m i e j s c e,
którego się boję:
rośnie wciąż? twardnieje?
lękam się i macam; pewny jednak
że zdążę, że odejdzie p o m n i e, i wcale nie tak szybko!
mówię,
byś wiedziała
abyś widziała
mnie
i ją
we właściwym świetle.
2001
W czasie pożaru World Trade Center suka imieniem Rosalin sprowadziła z 70. piętra swego niewidomego pana do wyjścia i powiodła go dalej; stanęli, gdy gmach runął.
