A teraz już idźmy
Bo oni – nawet
nasze łachmany
bębenek, sznur
Nim błyśnie dzień
pędząc swą wściekłość
po dzikich ścierniskach
staną
nad naszym barłogiem
weź swoją trąbkę
chodźmy stąd chodźmy
to czasy morderców
*
A kiedy udeptali
tę ziemię nad gwiazdą
poczęli zdrapywać z rąk swoich
i czół
brunatne plamy
Połyskujący
biali
stoją nad szparką,
w której żyją jeszcze
ludzie
Schodzą
Cofamy się
Ich nagłe wejście
słodkawy odór krwi
pełznący od palców
ich twarze nie ludzkie i
nie zwierzęce
cofamy się
prędzej!
ale nogi: mamy z kamienia
*
Zwrócony ku tobie
oddycham
Nadbiegający płomień Ten krzyk
Te palce na murze
Ta pamięć krzyku wielkiego nocy
bez nieba
Zwrócony ku tobie
oddycham
Wycieram z oczu obrazy
bolesne jak
ziarna piasku Wycieram,
by nie wróciły
W południe, czyste jak tarcza
w promieniach
patrzę na ciebie
. . . . . . . . . . . . .
Czytam
inny czas
*
A teraz już idźmy
Oni biegną
śladami tych słów
W kapturach wieczoru.