Kroniki
* Pod koniec grudnia przedarłem się wreszcie. Wydmuchane zagaje Wyraźny skrzep Ten zygzak krwinek oplątujący hen – brzegi Spustoszenie w liściach echo echo znaczyły najwyraźniej drogę odwrotu. Rozpaliłem ognisko Czekałem nowiu Milczenie Śnieg Zastanowił mnie tylko ów paznokieć Nie zbielały jeszcze Spłoniony Z tę- tnem (podpełznąłem blisko) Nade wszystko zaś dziób. Poruszający się jeszcze. Tak. * Wyciągnąwszy korek (to pl-uff przypomina bąbel, grzyb spod wody, powiem dokładniej: katastrofę niespodzianą łodzi podwodnej, z zatrzaśniętym w kiosku drugim oficerem*) – pijemy wino. Jest nas czterech na tej gwieździe. Więc co Stanisław rozciera wciąż ręce, Jakubowi przyszła droga przez pustynię, w ogniu, więc pije Ten trzeci ma nieokreślone Sięga wzrokiem tam Dokąd Nie śmiem Jest nas czterech wciąż Krwawo ma się na wiatr Więc co To pl-uff przypomina dno. * Bert Moebe pisał: Śniłem wczoraj przedmiot. Nieduży, jest lekko spłaszczony. Obracałem go w palcach: nie mogłem pojąć. Nie mogę pojąć: może rozwiać miliony. Może rozwiać miliony. * . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . Ilekroć to uczynią zagrzebuje się głębiej. Jego sierść znów cierpnie. Smród. Uszy jego stulone. Jego nozdrza węszą zastawione sidła. Niespodziane, poznane już niegdyś zwierzę zaczyna skomleć we mnie: obracać ślepiami jak to czuje skradających się ludzi! * Ale mówił też inny: Kontynuując tok rozważań możemy stwierdzić, że najekonomiczniej jest dostarczać pewne pośrednie zespoły zawierające mniej niż N, lecz więcej niż N’ wyrazów, przy czasach dostępu dłuższych niż t, lecz krótszych niż t”. (Po chwili, odkładając książkę) Pomyśl, Jean: zbiegnięcie się linii U celu punkt Nie można, nie można się temu nadziwić Od żółwia, wzwyż, do Pounda będziemy przyzwyczajać się do innego już prawa Po stokroć sprężone budowle przetrwają I głowa na karku będzie górą * Ograniczenie. Forma. Zatrzaśnięcie w metalu. Gwałt. Czego szuka tam Harvey Do czego ten mechanizm Wentyle Kiosk Płetwa Na które cisną prawieki Oceanu Czego on tam szuka Wyrwany ze szczytu kwietniowego dnia Śródpola Tak Od punktu w przestrzeni Spod liścia Wyrwany z powietrza Czego on tam szuka W jelitach Rekina o kolcu skażonym Zaszczuty w metalu Dokąd Czego ty tam szukasz, Stary, z zaschniętym na czole włókienkiem trawy, które nad Greenville obraca wiatr Dla kogo ten cały cholerny mechanizm Co wy tam robicie Wyrwani z ziemi Wyrwani z powietrza Czego tam szukali Ach bezlitosna korekta natury Spójrzcie no teraz: stu dwudziestu dziewięciu splata się rozplata w pra-warstwach Oceanu po runięciu ścian
* Zatonięcie „Falcon” na Morzu Północnym w latach trzydziestych.
Forma prezentowana w przeglądarce internetowej nie odzwierciedla
dokładnie zapisu drukowanego. Zapraszamy do zapoznania się z oryginalnym
układem literniczym dostępnym w postaci skanu - wyświetl plik PDF (w nowej zakładce)