Lament przesypiającego

„Chwila? Cóż chwila
Chociaż…”
Crosby

1
I znowu po latach
spóźniony na pociąg
co uwiózł
nie wróci
wchodzę tu chyłkiem

Rozglądam się w koło
ach wszystko jak było
ta cisza i zapach
ten wazon na stole
to księżycowe w rogu
lustro

o
jeszcze w piecu podmuchać
troszkę
a w chruście podskoczy
czerwony świerszczyk

I po co na Boga
biadałem tyle

Nie pierzchła stąd przecież
żyje tu żyje
spójrz
chwytam powietrze
rękami obiema i

Czemu śmiejesz się ze mnie

2
Nie – nie pytajcie kim jestem
co czynię
Jak kot z pęcherzem
kręcę się w kółko
rozkładam ręce
w płaczu

Boże com zrobił
przespałem
Chwilę
ach tyle tyle
przespanych chwil

a mogłem przecież
coś złożyć skleić
napisać słowo czy
popchnąć drzwi
Mogłem och głupiec
posiać trawę
aby choć ona
ludzie choć ona

a teraz co

pod włosów pianką
niby kolano
świeci łysina

3
Nie nie Nie wolno
stanąć tak i patrzeć
Chwila jak trąbka
wzywa do pośpiechu

Tylko
gdzie pobiec
co tu chwycić w rękę

Czy warto rozciąć
zeszłoroczny list
A może
cofnąć
ten zegar na ścianie
A może zamknąć
A może zaparzyć
A może włożyć
ściągnąć lewą prawą

Przez ogród lecą
brzozy całe klony
i w bladym świetle
ścielą się na ziemi

To jesień jesień
Czas usiąść przy oknie
i opłakiwać
stracone wszystko

Forma prezentowana w przeglądarce internetowej nie odzwierciedla dokładnie zapisu drukowanego. Zapraszamy do zapoznania się z oryginalnym układem literniczym dostępnym w postaci skanu - wyświetl plik PDF (w nowej zakładce)