List z Longarone

Najbardziej sensacyjne jest oca-
lenie dwojga dzieci, chłopca i dziew-
czynki pod gruzami jednego z do-
mów w Longarone…

Gdybyś mnie spytała w jaki sposób znalazłem się wśród tego tłumu
gestykulujących to znowu zamyślonych
nad tym zrządzeniem przedziwnym losu, choć oni utrzymują że
to był cud, wśród grupy pierwszych sześciu którzy na wyścigi
zaczęli wyciągać żywe swe ręce by pochwycić
tych dwoje drobnych, wciąż niemych jeszcze i unieść ze szlochem
i śpiewem w bezpieczne i suche (to ważne!) suche już miejsce,
co bym powiedział Czy ja wiem
może po prostu Przeczucie w tym było Widoki
na zysk wyższego nazwijmy to rzędu Opatrzność może Zresztą
cokolwiek bym mówił, wierzę teraz mocno: będzie nam lepiej
zobaczysz, Droga. Stałem z innymi tam w pierwszym rzędzie
tak, przemyślałem wszystko

i to ci powiem: w i e l e  ach  w i e l e  rzeczy od takiej
jak ta oto chwili można odrobić. Ty wiesz o czym mówię.

Pomyślisz znów pewnie: mój Boże, życie nam przeszło i dziś
skoro opadły, skoro odpadły nam skrzydła i
zakrzywiły się mocne, przyczepne do twarzy do krwi samej
szpony i dodasz (być może) skoro bez piór
ten nasz, ten gołąb nasz nagi miłości małżeńskiej
otwiera z pragnienia wielkiego swój dziób
       „to on teraz raptem list taki pisze”
Skoro tak myślisz, to znowu ci powiem: w i e l e  tak  w i e l e 
od tego dziś dnia odpadło ze mnie
.  .  .  .  .  .  .  .  .  .  .  .  .  .  .  .  .  .  .  .  .  
robi się cieplej. Spostrzegłem przed chwilą jak zabłocony
(po stu milach pokrętnej, górzystej drogi) przystanął u zbocza
pośpieszny autobus. Wynoszą z niego pledy i wino i chleb Jest
zatem okazja! I ludzie znowu krzyczą unoszą w górę ręce
i biegną z nowiną ku dwojgu tych młodych, złożonych bezpiecznie
pod ocalałym pod szeleszczącym oliwnym drzewkiem

posłuchaj mnie jeszcze. Kiedy tak patrzę i widzę tuż obok
małego chłopaczka, jak bierze do ust, przebiera palcami
i słyszę raptem głos (pomyśl!) fujarki
jak w czasach Tacyta, o którym czytałem, że spisał
nasz świat i kiedy
       pięść, nie,
       dłoń: rozżarzająca się dłoń
na wschodzie zaczyna zapalać rumowie i szlam tej 
czarnej powtarzam czarnej tak czarnej ciągle od niespodziewanej
                                                                                                  [śmierci
doliny (a życie wkręca się na powrót w każdą
tutaj szczelinę i zajmuje sprawiedliwie należne mu
nieustannie miejsce), słuchaj
kiedy tak stoję pośród tego tłumu oddychających szybko
i obłapujących się z płaczem po dokonaniu się cudu,
kiedy na koniec widzę tych
dwoje drobnych, tych  c z y s t y c h,
okrytych wspólnie ciepłym, wełnianym pledem i złożonych na boku,
w miejscu, gdzie stary pies owczarski macha ogonem

wtedy już wiem (mój Boże, niech będzie to i bez związku!)
wtedy już wiem Zaczniemy od nowa
zaczniemy od nowa

żyć, Ty Czysta Gołąbko
Forma prezentowana w przeglądarce internetowej nie odzwierciedla dokładnie zapisu drukowanego. Zapraszamy do zapoznania się z oryginalnym układem literniczym dostępnym w postaci skanu - wyświetl plik PDF (w nowej zakładce)