Obok
Milczał las
płonęło słońce
z zieleni w dół trącone
światłem
leciały wolno złote igiełki
ach jaki dzień szeptałem
jak ciepło
nie odchodź lato nie odchodź
zapomnę
kiedy się tobą upiję
siadłem na mchu
przymknąłem powieki
I naraz
(biedny, ufny że czymś
kropelką słońca, mchem gałązką
uśpi wiecznie obecną
pamięć)
widzę
leży
drobna
w pasiastym łachmanie
wielkie źrenice
zakrył śnieg
Anulko…
na sęku dzięcioł
stukał drewniany
do końca świata nie zrozumie
[Wiersz ukazał się w 1 (7)/1956 numerze „Pomorza”].