Powiedzieć
chciał mi powiedzieć coś koniecznie. Ale z tego miejsca w twarzy, w którym niegdyś błysnęły zęby i poruszał się giętki język, teraz doszło mnie ledwo: ky..., a potem: hy... i tak parokrotnie. Były to dźwięki i n n e j już mowy? Chciałem to chwycić. Koniecznie. Świetlisty metal w kształcie delty przeciągnął niebem wlokąc za sobą wielki grom – – – zamknąłem mu oczy. Boże, myślałem, jak go ten świat nie dostrzega. Zupełnie.
Forma prezentowana w przeglądarce internetowej nie odzwierciedla
dokładnie zapisu drukowanego. Zapraszamy do zapoznania się z oryginalnym
układem literniczym dostępnym w postaci skanu - wyświetl plik PDF (w nowej zakładce)