Trzy piętra domu

Jej policzki są z lodu. Ona się lęka
tak. Czuję teraz
kiedy nieruchoma
z małym drżącym gołębiem w piersi
stygnie wśród nocy

c z e g o s i ę l ę k a ć

Unoszę powieki
słucham

Na piętrze – kobieta
różowa i bosa
stąpa do miejsca, gdzie pod zegarem
z uśpioną kukułką
oddycha chłopczyk

W pokoju naprzeciw
nuci ktoś
cicho o
w lustro srebrne chwilę spogląda
a potem – delikatnie – przekręca kontakt

zza rogu
powoli
wychynął księżyc

Teraz ich widać. Wchodzą na balkon
Są smukli i młodzi
Popatrz jaki spokój – mówią
do siebie
i wpółuśpieni
patrzą w czarne liście ogrodu

I tylko staruszka z trzeciego piętra –
czyni inaczej
Przed każdym snem
wyciąga z szafy żółtą
gromnicę, bo
jak mówi

każde nieszczęście przychodzi nagle