Wspomnienie zimowe

A kiedy ogień odpłynął niebem
i dzień łagodne światło rozniecił –
wyszli przed bramy z solą i chlebem,
nieśli na rękach maleńkie dzieci…

Ramiona zmarłych, rozbite działa,
drapieżne czołgi trafione w biegu
skrywała cisza puszysta, biała
jakby się zwidział baśniowy biegun.

W wilgotnych płatków przeczystej toni,
na śnieżne mosty, w śnieżne zaułki –
wchodziły wolno strudzone pułki
dźwigając z sobą ostygłe bronie.

I po raz pierwszy zobaczył każdy –
przez długie zimy, lata marzone –
u czół żołnierzy świecące gwiazdy,
maleńkie gwiazdy: złote, czerwone.

… Widziałem siwe drżące kobiety,
gdy szepcząc cicho jakimiś słowy
tuliły jasne zwycięzców głowy,
głaskały chłodne ostrza bagnetów.

Jak z bajd północnych gniewne olbrzymy
ścigane śpiewem pogodnych duchów,
malały w dali bitewne dymy
kładąc się cieniem nikłym na puchu.

W mroźnego nieba odkryte głębie,
ponad konarem spalonej gruszy –
ktoś puścił nagle stado gołębi
bielszych od śniegu, co świat oprószył.









[Wiersz ukazał się w 1/1955 numerze „Pomorza”].