Benn
Cała wiedza tkwi w uchu. Trwały nawyk niemyślenia o dacie, w której owa chwila nas znajdzie (...) Przesuwanie się oka od punktu A do F i – momentalnie – do C; przemyślność (mimo obez- władniającego, jak sądzimy wciąż, strachu) w sposobie kurczenia się za biurkiem, za książką, wiązanką stokrotek, kierownicą rajdowego samochodu. Wszystko ważne, zgoda, przede wszystkim jednak cała wiedza tkwi w uchu. Grzmot kropli z kranu domowego. Trzask niespodziany piórka na szybie altany. Kropki (szmery) nad głowami. Na dachu. Właśnie to. Sklasyfikowaliśmy wszystko i rozróżniamy bez błędu. Trafna robota. Jeśli wierzyć w sprawiedliwość, to poznają się, ach uwierzy w to, na naszych intencjach. Ostatecznie: szło nam o możliwie jak najdłuższe uchowanie się zwierzęcia. Ciekawi mnie jednak co innego – Die Krone der Schöpfung, das Schwein, der Mensch – rzucił nam Benn, po czym wrócił do ziemi. Napisał jak potrafił, a potrafił tak wiele. Doświadczony poeta, otwierał klatki piersiowe długim, zimnym nożem i kładł w nie astry. To się ciągnęło. Przez długie lata odziany w swój biały kitel, nie odchodził od stołu... Było duszno. Podążaliśmy do wyjść. Reflektor bez przerwy świecił. – Czy napisał jak wierzył? P o z a sceną? Ta ostrożność, te pytania nie znanej nam wciąż jeszcze poezji.
Forma prezentowana w przeglądarce internetowej nie odzwierciedla
dokładnie zapisu drukowanego. Zapraszamy do zapoznania się z oryginalnym
układem literniczym dostępnym w postaci skanu - wyświetl plik PDF (w nowej zakładce)