Chowanki
ku drzewu dążąc; w ciszy, tak; wytrącony z lotu, odchodzi w bok i spada tu; spójrz: ta porzucona szarość z drobiną krwi na końcu dzioba, cień, sam róg balkonu. Wybiegamy po wodę w naparstku, wracamy, to miejsce jest puste. Ich delikatność przeraża. Umierają jak my, ale ich ciał nie można znaleźć.
Forma prezentowana w przeglądarce internetowej nie odzwierciedla
dokładnie zapisu drukowanego. Zapraszamy do zapoznania się z oryginalnym
układem literniczym dostępnym w postaci skanu - wyświetl plik PDF (w nowej zakładce)