Dichtung

Trzeciego, rankiem, poszliśmy na polanę modulowa- 
ną wspaniale pasmami ciszy to znowu rozświetleń 
plątanych w pośpiechu przez tuzin co najmniej 
tych tkaczy w powietrzu tak licznych zawsze pośród 
listowia i długich źdźbeł o gładkiej bardzo 
to znowu szorstkiej co nieco powierzchni 
podobnej w dotyku do rąk, 
do dłoni dziadka Jakubowego 
Aarona, kiedy zmęczony drobieniem między wyniosłościami 
lasu, 
kładzie się na brzegu polany, 
nakrywa spokojem 
                              i śpi. Dzięcioł wydłubał nam flet mi- 
kroskopijny w gałęzi wysuszonego jawora. Dmuchnąłem i 
poczułem się lepiej. Można było zaczynać wszystko niemal 
od początku 

I wtedy ktoś krzyknął że słyszy kroki 

– – – 

– Znałeś go? 
– znałem. Niewiele pisał. Z wielkim wzrokiem sowy 
jak u końca świata chodził powoli po naszych ulicach. 
Forma prezentowana w przeglądarce internetowej nie odzwierciedla dokładnie zapisu drukowanego. Zapraszamy do zapoznania się z oryginalnym układem literniczym dostępnym w postaci skanu - wyświetl plik PDF (w nowej zakładce)