Klimat, sygnał

Zawsze interesowało go malarstwo barokowe. Nie renesansowe, z klasyczną kompozycją i kategoriami statyki, lecz barokowe. A więc asymetria, napięcia, niepokój, dramatyczne operowanie światłem i cieniem.
To przeszło mu do twórczości.
W swoich płótnach podkreśla dynamikę, ruch, który daje żywość, „tętnienie” obrazu. Widzi większe bogactwo i większą szansę na końcowy efekt w operowaniu dynamicznym kolorem. Stąd kładzenie na płaszczyźnie obrazu pewnych akcentów barwnych, jak czyste czerwienie i czyste oranże.
Światło i cień. I coś jeszcze, coś szczególnego.
„Ja postaci ludzkiej nie deformuję. Deformuje ją ś w i a t ł o c i e ń. Jedna połowa twarzy jest oświetlona, druga ginie w cieniu, nie ma jej…”.
Jest też dużo gestykulacji. To pomaga wyrazić całą treść. Treść, czyli sprawy ludzkie.
Piotr Kiepuszewski.
Malarz młodego pokolenia, wykorzystujący w swojej sztuce estetykę barokową.

*
Wyobrażenie jakiejś sceny, jej k l i m a t u, towarzyszy mu od samego początku pracy nad płótnem. To, co kiedyś zapadło w pamięć, powraca jak bumerang.
Czym jest? Co zdradza?
„Jesteśmy cywilizacją neurasteników – mówi malarz – mamy mnóstwo lęków”.
A zatem wspomnienie lęku, jego wyobrażenie. Częste, choć, jak powiada, „mało realne”, wynikające raczej z podświadomości; ot, pewne rozmowy, których nie było, pewne krzyki, których nie było, pewne szepty, których nie było… Ale czy rzeczywiście?
A potem następuje d o b i e r a n i e do wspomnienia elementów realnych, wartości plastycznych: konstrukcji, rysunku, form. I jeszcze oddanie klimatu walorowo – płaszczyznami światła i cienia.
Powierzchnię obrazu różnicuje faktura.
„Bardzo ważna jest dla mnie dotykowość płaszczyzny obrazu”. Nierzadko osiąga ją bezwiednie. Pracuje bowiem długo nad płótnem i ślady tego są widoczne.
Ślady walki, zwycięstw i porażek, gwałtowności i wahań… Wszystko to razem różnicuje materię malarską. Partiom gładkim towarzyszy ziarnistość, gruzłowatość. Niekiedy jest to piękne samo w sobie i dowodzi dobrej jakości obrazu.
Liczy się wszakże coś więcej.
Idzie o to, aby tę wielość barw, te rozliczne odcieniowe i fakturalne kombinacje zmienić na p i e r w o t n ą wizję.
Właśnie. W y r a z i ć niejasne, nadrealne raczej – a jednak! –wspomnienie.

*
Siła wyrazu. Zależy mu na niej. Bardzo.
Osiąga ją w płótnie z 1982 roku.
Jeden z tamtych poranków stanowi u Kiepuszewskiego przykład zgrania warstwy treściowej z warstwą malarską, idei ze spełnieniem. Scena dzieje się w swoistej tonacji kolorystycznej. Tonacji niesamowitej. Obraz malowany jest manganowymi błękitami, które stopniowo przechodzą do bieli; gdzieniegdzie widać fiolety…
Stan kolorystyczny tej kompozycji to stan towarzyszący przebudzeniu, kiedy wszystko jest jeszcze nieostre, zawieszone między snem i jawą.
Nieostre, a przecież j u ż w i e m y.
Oto mały pokoik, klitka. Pod oknem wyrko. Na wyrku człowiek. Przyciska do piersi poduszkę – ten pierwszy odruch! Jego rozszerzone źrenice. T o l ę k. Co ten dzień przyniesie?

Obraz zbudowano na zasadzie soczewki. Jego obrzeża są ciemniejsze od centrum, w którym jarzy się owa scena. Jakże tu łatwo poprzestać na odebraniu samej anegdoty! Ale tak nie jest.
Ten szczegół: na lince przeciągniętej pod sufitem klitki widać dwie klamerki. Są duże, czerwone. Intrygują; bardzo. To dobrze. Stanowią bowiem element kolorystycznego wyważenia kompozycji – z a p r a s z a j ą odbiorcę do obejrzenia c a ł e g o obrazu.

*
– Co Pana niepokoi we własnych pracach?
– Niejedno.
– To znaczy?
– Choćby przytrafiający się przerost anegdoty nad treściami malarskimi. Muszą się równoważyć. Jeśli tak nie jest, płótno trzeba cofnąć, przemalować. Wolę niedopowiedzieć niż przegadać. Zresztą mój obraz to tylko s y g n a ł. Mówiąc inaczej: mój obraz czeka…
– Na dopełnienie go, na dookreślenie przez odbiorcę, przez perceptora, jak powiedziałby Ingarden? Na zbudzenie do pełni życia?
– Tak można to ująć. Właśnie tak.

1987

Forma prezentowana w przeglądarce internetowej nie odzwierciedla dokładnie zapisu drukowanego. Zapraszamy do zapoznania się z oryginalnym układem literniczym dostępnym w postaci skanu - wyświetl plik PDF (w nowej zakładce)