Leon
milczek. Niech sobie milczy, wpatrzony bez przerwy
w jedno miejsce
na samych krańcach zmierzchającego pejzażu, w punkt
na linii (powyżej nieco)
dzielącej niebo
od ziemi, na której ciągi form
czerpiących moc z koloru i symetrii mnożą złudzenie
wielkich drzew ich obłych koron w czerni i zgaszonej
zieleni; to pośród
nich
idealnym środkiem niby po promieniu
wędrowiec w drodze ku horyzontowi, przystaje idzie nad
wszystkim poświata nieustanne prószenie złoto
z purpurą to znowu
kobalt ściemniałe błękity i jakby
koda: tu waży coś
co s k ł a n i a
i przywołuje (...) wymawiam słowa (czyje?)
o tych obrazach, są piękne. Powtarzam za
nimi: droga wędrowiec linia horyzontu
prószenie
błękit
sam malarz milczy, nadal. Niech sobie milczy. Prze-
chylił głowę, na pozór chłodny, w półśnie A przecie
czujny
gotowy
wypatrujący skinienia Ręki
i ja to wiem.
Leon – Leon Romanow, zmarły przed paru laty polski malarz imaginacyjnych pejzaży o wyraźnym odniesieniu do sacrum.
