Słonie

I oto pchnąwszy ostatniego słonia – 

tak, podziwu godna owa umiejętność 
przetaczanie ciężarów po równi po- 
chyłej Ta krzepa Jako i przewlekanie 
przez ucho igielne 

                              – przekroczył Alpy. 
Idziemy z Tomem przez Zoo Jeszcze nie 
poruszyły się liście Nie trzasnęły trawy 
                              Słonie stoją 
szeregiem Światło Nie Ołów Matowe blachy 
pokrywają ich skórę Trąby uniesione 
prosto Ni głosu ni szmeru Skąd te 
zwyczaje twarde Ta musztra Jak w wojsku 

Hannibal – powiadam głośno 
Co Hannibal – pyta Tom Ach 
Hannibal 

i pojmuje w końcu. Ich ślepka 
odprowadzają nas na przepisową odległość 
Forma prezentowana w przeglądarce internetowej nie odzwierciedla dokładnie zapisu drukowanego. Zapraszamy do zapoznania się z oryginalnym układem literniczym dostępnym w postaci skanu - wyświetl plik PDF (w nowej zakładce)