Świadek

Trzeciego, rankiem, poszliśmy na polanę modulowaną
wspaniale pasmami ciszy to znowu rozświetleń
plątanych w pośpiechu przez tuzin co najmniej
tych tkaczy w powietrzu, tak licznych zawsze pośród
listowia i długich źdźbeł
o gładkiej bardzo, to znowu szorstkiej co nieco
                                                                   powierzchni –
podobnej w dotyku do rąk, do dłoni dziadka Jakubowego
Aarona, kiedy zmęczony drobieniem między wyniosłościami
lasu,
kładzie się na brzegu polany,
nakrywa spokojem
             i śpi. Dzięcioł wydłubał nam flet mikro-
skopijny w gałęzi zasuszonego jawora. Dmuchnąłem i
poczułem się lepiej. Można było zaczynać wszystko niemal
od początku

I wtedy ktoś krzyknął że słyszy kroki

_ _ _

– Znałeś go?
– znałem. Niewiele pisał. Z wielkim wzrokiem sowy jak
u końca świata
chodził powoli po naszych ulicach.
Forma prezentowana w przeglądarce internetowej nie odzwierciedla dokładnie zapisu drukowanego. Zapraszamy do zapoznania się z oryginalnym układem literniczym dostępnym w postaci skanu - wyświetl plik PDF (w nowej zakładce)