Wspominając M.

nachylił twarz; teraz

szczupła dłoń wygładza serwetę, stawia na niej
dzban. Po chwili: „wiesz, człowiek jest
samotny, zrozum: nie sam”
– …?
„właśnie. Przedmioty”

                   *
i te wieczory. „Pytasz: liść?

Bo jest w nim zapisany
czas jesieni. Na jednej i tej samej stronie liścia
w y r a z  światła i cienia. Widać jeszcze
blask, ale już i zejścia, odchodzenie, znaki
śmierci. Te wszystkie nakropkowania,
zczernienia... Chwytam, kiedy jeszcze świeci”

                   *
– cytował zatem?
– nie. Za dużo tu  ś w i e ż o ś c i.

Popatrzmy zresztą:
                             złamany fiolet wody,
grobla, na niej belladonna bodaj, znowu
woda, niebieska niczym farbka, płachty
łubinu
i drzemiąca pasieka
                              albo i
wieś w samo południe; zaś kolejność jej dachów
to refrakcja promieni: od żółci
i cynobru
po turkus i biele. I znowu, jak zawsze, tym
czym wszystko łączył jest

światło.
– Tak, z b ł ę k i t n i e n i e.
Forma prezentowana w przeglądarce internetowej nie odzwierciedla dokładnie zapisu drukowanego. Zapraszamy do zapoznania się z oryginalnym układem literniczym dostępnym w postaci skanu - wyświetl plik PDF (w nowej zakładce)