Wspominając M.
nachylił twarz; teraz szczupła dłoń wygładza serwetę, stawia na niej dzban. Po chwili: „wiesz, człowiek jest samotny, zrozum: nie sam” – …? „właśnie. Przedmioty” * i te wieczory. „Pytasz: liść? Bo jest w nim zapisany czas jesieni. Na jednej i tej samej stronie liścia w y r a z światła i cienia. Widać jeszcze blask, ale już i zejścia, odchodzenie, znaki śmierci. Te wszystkie nakropkowania, zczernienia... Chwytam, kiedy jeszcze świeci” * – cytował zatem? – nie. Za dużo tu świeżości. Popatrzmy zresztą: złamany fiolet wody, grobla, na niej belladonna bodaj, znowu woda, niebieska niczym farbka, płachty łubinu i drzemiąca pasieka albo i wieś w samo południe; a kolejność jej dachów to refrakcja promieni: od żółci i cynobru po turkus i biele. I znowu, jak zawsze, tym czym wszystko łączył jest światło. – Tak, z b ł ę k i t n i e n i e.
Forma prezentowana w przeglądarce internetowej nie odzwierciedla
dokładnie zapisu drukowanego. Zapraszamy do zapoznania się z oryginalnym
układem literniczym dostępnym w postaci skanu - wyświetl plik PDF (w nowej zakładce)