Z naturą

Gdyby nie pewien szczegół stale obecny w pracach tego malarza, można by było i do nich odnieść uwagę Józefa Czapskiego podkreślającą pewną cechę kapizmu; jest nią „względna n i e w a ż n o ś ć przedmiotów malowanych wyraźnie uświadomiona w zestawieniu z bezwzględną ważnością ich wzajemnego na płótnie stosunku”1. Rzecz jednak w tym, że Lech Wolski, doceniając bezwzględną ważność wzajemnego na płótnie stosunku przedmiotów malowanych, bez którego nie ma „faktu malarskiego”, to s a m o znaczenie przydaje przedmiotowi malowanemu. W każdym bądź razie jednemu. Jest nim l i ś ć.

*
– Zbudowana ze spłonionej ochry abstrakcja z cynobrowym akcentem pośrodku ukazuje owadzią pracę pędzla, jego włosia, na każdym centymetrze. To uwijanie się w drobnej zieleni
i czerwieni! Czysta radość. A przecież szczególiki i smaczki faktury ani przez chwilę nie przesłaniają całościowego odbioru malowidła, jego wieloznacznej, przeto i bogatej treści. W końcu z tych przetworzonych motywów palczastego liścia, bo to jest liść, klonu bodaj, wyłaniają się całe pejzaże
w słońcu, ugrowa dominanta, przepych i rozwarte księgi. Ale i ślady ukrytych dramatów jakichś czy tragedii, na pozór drobnych, jak ślad krwi na szyi ptaka… Na pozór, powtarzam.
– Tak to wygląda?
– Tak to działa. A w ogóle: skąd ten ustawiczny motyw liścia otwierający całe krajobrazy?
– Może wpierw o zasadzie ogólnej. Wychodzę ze szkicu na naturze. Wybieram pewne obiekty i one mnie prowokują do odtworzenia…
– Wrażenia?
– Właśnie. Widzę krzak, który jest żółty, i naraz sąsiedztwo kolorów towarzyszących tej żółtej plamie staje się niezwykle ważne, jako że zestawienie przyległych plam stwarza mi pewną szczególną wartość. A w ogóle to idzie o zharmonizowanie wszystkich wartości światła i cienia. Jeśli się uda – powstaje forma barwna, na koniec zaś, dzięki grze form kolorystycznych – całość. I to przy maksymalnej syntezie. Chodzi jeszcze
o określony klimat, o tonację kolorystyczną, zależną oczywiście od pory dnia, od oświetlenia, no i od samego obiektu który mnie zainteresował.
– Będzie to liść.
– Jeszcze o sposobie wychodzenia od szkicu, o drugim sposobie. Otóż zbieram pewne elementy natury, jak liście, kawałki kory i komponuję
z tego pejzaże. Wolne miejsca pomiędzy tymi elementami wypełniam barwnymi formami z wyobraźni. Są to po prostu plamy barwne. Tonację kolorystyczną narzucają mi liście, kawałki kory, źdźbło trawy, pióro ptaka… O! te złociste ugry tutaj narzucił mi liść; dopełniłem je ciepłymi szarościami, błękitem, czernią.
– Liść, liść…
– Bo jest w nim cała struktura jesieni, jest w nim zapisany czas jesieni; poprzez koloryt, formę, fakturę, żyłkowania. Na jednej i tej samej płaszczyźnie liścia mamy wyraz światła i cienia. Widać jeszcze blask, ale już i zejścia, odchodzenie, znaki śmierci. Proszę spojrzeć: te wszystkie nakropkowania, zczernienia… Chwytam, kiedy jeszcze świeci.
– Kiedy jeszcze żyje. A potem? Co zostaje z tych kolaży?
– Jak najszybciej maluję z nich właściwy obraz. Jak najszybciej, bowiem szybki jest proces rozkładu liścia, a ja chcę go zatrzymać, chcę ukazać na płótnie ważność tej porcji życia jaką wziąłem z przyrody. Ta szybkość malarskiego zapisu jest przyczyną pewnej szkicowości moich płócien, wiem. To cena, którą płacę. Zyskiem jednak jest autentyczność pisma.
– Ale ta wierność stwarza niebezpieczeństwa większe: niebezpieczeństwo cytatu zbyt dosłownego, ryzyko spętania wyobraźni…
– Przekształcony, bo podlega przekształceniu, liść staje się w dużym obrazie symbolem, inną już wartością. Powiększony na płaszczyźnie płótna kilkanaście razy, nie działa już jako konkret przyrody, choć z niego wziął soki. W nowej sytuacji wzbogaca wielokrotnie swoje znaczenie. Jednocząc w sobie wielość znaczeń, staje się metaforą. Jest też odtąd w szczególny sposób abstrakcyjny.
W ogólniejszym planie: wyraża moje odczucie natury. W każdym kolejnym obrazie zróżnicowane, „szczególne a jedyne”.
– Mimowoli przypomina się i to zdanie Czapskiego: „W pewnej chwili życia spływa na człowieka świadomość, że wizja malarska świata otaczającego jest uwarunkowana stosunkiem do świata wcale nie tylko malarskim…”.
– To dotyczy dzieła już spełnionego: Czapski mówi o sobie… W moim przypadku mogę powiedzieć tylko to: kontakt z prawdziwym, „nieskłamanym” szczegółem natury daje mi wiele również w wymiarze poza-malarskim. Dotykając liścia, poznając chropowatość jego struktury, jego rzeczywistą przedmiotowość, doświadczam zmysłami: materia jest konkretna.
– A to z kolei, no bo wszystko w końcu wiąże się z sobą, wpływa na taki a nie inny sposób malowania?
– Maluję gęsto. To sprawa materii. Chcę czuć powierzchnię malowidła. Dlatego laserunków używam rzadko, jako że są dla mnie tylko dodatkowym efektem, zbyt intencjonalnym,-wręcz pozamalarskim. Jakże często laserunek tylko „uładnia”, a ja chcę, aby materia którą układam
w pewnym porządku, nie zatraciła swej pierwotnej świeżości. Chodzi o to pierwsze, czyste działanie materii malarskiej. Płótno powinno działać własnymi środkami.
– Jak liść?
– Jak liść. Rzecz jasna nie rezygnuję z określonych modulacji. Mam na myśli walor. Ale nie jako kontrast światła i cienia, tylko jako kontrast ciepłej i zimnej plamy barwnej.
– Rozumiem. Ta subtelność ciągnie od Delacroix, a zwłaszcza od Cézanne’a. Rzeczywiście, ten typ waloru widać i w tej, i w tamtej abstrakcji…
– Stale powątpiewam w sensowność terminu „abstrakcja”. Przecież wszystko i tak złączone jest z naturą, a ona jest i nie ucieka nam. Ale jeśli już upieramy się przy takiej klasyfikacji „rodzajowej” malarstwa… W każdym bądź razie: abstrakcja nie pokrywa się ze sztuką niefiguratywną.
– Chodzi w niej raczej o identyfikację dzieła z „czystym motywem rytmicznym bytu” jak powiada Bazaine, sam abstrakcjonista.
– A ten „motyw”, ten rytmiczny ciąg światła i cienia, trwania i przemijania – czyż nie jest widoczny w strukturze jesienniejącego liścia, który na płótnie przemienia się w symbol o malarskiej już strukturze?








1 Józef Czapski, Patrząc, Wydawnictwo Znak, Kraków 1983, s. 368.
2 Tamże.

Forma prezentowana w przeglądarce internetowej nie odzwierciedla dokładnie zapisu drukowanego. Zapraszamy do zapoznania się z oryginalnym układem literniczym dostępnym w postaci skanu - wyświetl plik PDF (w nowej zakładce)